środa, 13 lutego 2013



Rozdział 13

Szybko otworzyłam oczy, nie chcąc wiedzieć co przed chwilą mogło się stać. Pierwsze co zobaczyłam, to Louis leżący na ziemi nie przytomny. Drugą osobą, była cała załzawiona Constance stojąca za nim ze zbitym wazonem. Gdy stwierdziłam, że dziewczynie nic nie jest, spojrzałam na Justina. Chłopak wciąż stał pod ścianą z zamkniętymi oczami. Od razu do niego podbiegłam i go objęłam. On mocno mnie do siebie przytulił. Łzy już nie spływały po mojej twarzy, bo wiedziałam że nikomu z moich bliskich nic nie jest.
- Boże, tak się bałem.- wyszeptał mi do ucha.
- Ja też, ale nic się nam nie stało.- odpowiedziałam, nerwowo ściskając jego koszulę.
Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na moją przyjaciółkę. Dziewczyna płakała, patrząc na bezradnie leżącego bruneta. Ukucnęłam nad nim i sprawiłam mu puls.
- Żyje.- oznajmiłam, wstając.
Podeszłam do Constance i mocno ją do siebie przytuliłam. Wiedziałam, że dziewczyna była pod wpływem szoku. Przed chwilę pozbawiła przytomności swojego chłopaka, co raczej nie było częstym widokiem. Blondynka mocno się we mnie wtuliła i zaczęła cicho płakać. Nie była przyzwyczajona do takich zwrotów akcji. Jeżeli jednak człowiek zostaje porwany tak jak ja i zakochuje się w swoim oprawcy, to jest przygotowany na wszystko.
Odsunęłam się od niej i spojrzałam jej prosto w oczy.
- Już dobrze. On zaraz się obudzi i spokojnie z nim porozmawiamy.- uspokoiłam ją.
- Przepraszam.- powiedziała, patrząc również na Justina.- Nie miałam pojęcia kim jest, nie rozmawialiśmy o naszej pracy.- mówiła, przeczesując swoje włosy.
Następnie Justin z moją małą pomocą, podniósł chłopaka i usadził go na skórzanym fotelu, na samym środku salonu. Związaliśmy mu ręce za fotelem. Constance chciała mu jeszcze zakleić usta, ale uznaliśmy że jest to niepotrzebne. Justin usiadł naprzeciwko chłopaka, a my po jego bokach. I tak czekaliśmy, wszyscy pogrążeni we własnych myślach.
Po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, jakie konsekwencje ma moje porwanie. W końcu, Justin był poszukiwany. Nie wiem jak to robił, że policja go jeszcze nie znalazła, ale było to kwestią czasu. I co wtedy? Poszedłby do więzienia, a za swoje wcześniejsze zabójstwa mógłby nawet dostać dożywocie. I wtedy nawet James i jego wpływy by mu nie pomogły. A ja zostałabym sama, bez nadziei na powtórne zakochanie się. Bo obecnie, mając go przy sobie, nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zakochać się w kimś innym. Nawet mi się w głowie nie mieściło, że mogłabym całować kogoś innego, budzić się przy kimś innym, dotykać kogoś innego w taki sposób w jaki dotykam niego.
Poczułam jak Justin zbliża do mnie swoją twarz i składa pojedynczy pocałunek na kącie mojej żuchwy.
- Powinniśmy bardziej uważać.- wyszeptałam.- Prawie cię dziś straciłam.- dopowiedziałam, spuszczając głowę.
Chłopak dotknął delikatnie mojego kolana, całując mnie w ramię.
- Nie martw się skarbie, następnym razem będę przygotowany na wszystko.- szepnął mi do ucha i uśmiechnął się.- Chciałbym mieć już to wszystko za sobą. A najlepiej to być z tobą w zacienionej czarno fioletowej sypialni.- zaczął mówić roznamiętnionym głosem.- Tylko to sobie wyobraź, dotyk jedwabnej pościeli na twojej skórze. Uczucie moich pocałunków na całym ciele…
- Przestań, bo zaczynam się rumienić.- skarciłam go cicho.
- Obiecuję, że jeszcze takie coś zaliczymy.
Oboje spojrzeliśmy sobie w oczy. Zbliżyłam do siebie jego twarz i delikatnie go pocałowałam. Odwzajemnił czynność, chcąc ją trochę pogłębić, kiedy usłyszeliśmy cichy głos blondynki:
- On otwiera oczy.
Wszyscy spojrzeliśmy na chłopaka siedzącego na fotelu. Faktycznie, odzyskiwał przytomność. Gdy otworzył szerzej oczy i spojrzał na nas, zaczął się niemożliwie szarpać.
- Zaraz zacznę…
- Tylko spróbuj krzyknąć, a wymierzę ci kulkę w łeb i na zawsze cię uciszę.- powiedział Justin ostro, szybko wyciągając pistolet, który wcześniej miał brunet.
Pierwszy raz widziałam Justina w takim położeniu. Czułość z jaką na mnie patrzył jeszcze przed minutą i to pragnienie bliskości z jego strony zostało zamienione na złowieszczy błysk w oku, mówiący, że chłopak jest zdolny do wszystkiego. Szczerze mówiąc, spodobał mi się jeszcze bardziej z bronią w ręku i oczami skupionymi na jednym punkcie.
- Constance, zrób coś.- Louis zwrócił się do blondynki, bo wiedział że tylko ją może mu się udać złamać.
- Nie mogę…- powiedziała cicho, a Justin wstał.
Zaczął chodzić wokół jego fotela, oglądając dokładnie broń. Widziałam jak brunet spuszcza smętnie wzrok. Wiedział, że jest na przegranej pozycji.
- Zabij mnie.- wyszeptał.- A wiedz, że potem na pewno trafisz do więzienia. Zresztą, jak mnie wypuścisz też tam skończysz, skurwysynu.
Justin uśmiechnął się cierpko i jednym ruchem przystawił mu broń do głowy. Widziałam, jak moja przyjaciółka wstrzymuje oddech.
- Uważaj na słowa.- wycedził przez zęby Justin.- Chyba słabo cię przeszkolili i nie wiesz z kim masz do czynienia…
- Dziesięć niewyjaśnionych morderstw, przemyt narkotyków i porwanie.- przerwał mu, patrząc prosto na mnie, jakby chciał mi udowodnić, że Justin nie jest tym kim myślałam, że jest.
- Zmieniłem się.- powiedział Justin.- Widzisz tą piękność siedzącą tam obok twojej dziewczyny.- powiedział już trochę milej.- Miłość zrobiła ze mnie kompletnego szaleńca, uzależnionego od niej. Pokochałem ją i wiesz co mnie najbardziej dziwi? Że ona pokochała kogoś takiego jak ja. Tak więc, mogłeś odebrać mi życie, a przy okazji jej ukochanego. No i oczywiście, stracić uczucie Constance. Naprawdę, właśnie tego pragniesz?- spytał, a brunet przełknął ślinę.
Jego wzrok złagodniał i teraz był wlepiony tylko w moją przyjaciółkę. Przegryzł wargi. Justin widząc jego zachowanie, odsunął się, zabierając broń od jego głowy. Zostawił pistolet na stoliku i podszedł znów do fotela. Skinął głową na Constance. Dziewczyna wstała i uklękła przed Louisem. Justin w tym czasie usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę. Zestresowani obserwowaliśmy parę.
- Słuchaj, wiem co nakazuje ci praca, ale ja tak nie mogę. Jeżeli zależy ci na mnie tak mocno jak mi to wyznawałeś i kochasz mnie równie zachłannie, będziesz potrafił zrozumieć uczucie, które połączyła tamtą dwójkę. Jeżeli jednak nie rozumiesz, to znaczy że cały czas mnie okłamywałeś i nie jesteś wart mojego uczucia. Nie zabijemy cię, nie pozwoliłabym na to. Wiedz, że cię kocham i pragnę z tobą być. Ale musisz wybrać. Albo wydasz Justina i stracisz mnie na zawsze albo zachowasz to w tajemnicy i będziemy razem szczęśliwi. Możesz też wyjechać, nie narażając na nas na żadne niebiezpieczeństwo …
- Constance, ja…
- Proszę, bądź rozsądny.- przerwała mu.
Wstała i poszła do kuchni. Po chwili, wróciła do pokoju z nożem kuchennym. Nachyliłam się nad chłopakiem i przecięła węzły na jego nadgarstkach. Chłopak wyswobodził się z sznurka i wyciągnął jedną rękę w stronę dziewczyny. Pogłaskał ją po policzku, wstając razem z nią. Rzucił nam krótkie spojrzenie, po czym wpił się w jej wargi. Spojrzałam na Justina. Chłopak patrzył na bruneta ze zrozumieniem i uśmiechem na twarzy.
- Wybrałeś właściwie.- powiedział cicho, po czym pociągnął mnie za sobą i wstał.
Razem wycofaliśmy się do przedpokoju, ubraliśmy się i już mieliśmy wychodzić, kiedy z salonu dobiegł nas głos Louisa:
- Justin, Danielle, mam nadzieję że spotkamy się niedługo w trochę lepszych okolicznościach.
- No jasne.- odpowiedział mój chłopak, obejmując nie w talii.
Jadąc samochodem, nie rozmawialiśmy. Ciągle nurtowało mnie jedno pytanie i musiałam je zadać.
- Justin?
- Hm?- nie odrywał wzroku od drogi.
- A ty, jakiego wyboru byś dokonał?- spytałam, a on przegryzł, zdezorientowany, wargę.
Złapał moja rękę i splótł ją ze swoją.
- Chyba nie trudno się domyślić.- wyszeptał, zerkając na mnie błyszczącymi tajemniczo oczami…cdn.


###
I jak? Bo mi osobiście super się pisało tą notkę:D Jak myślicie, jakiej decyzji dokonałby w takim przypadku Justin? Zresztą, zobaczycie już w następnych rozdziałach.
12komentarzy=NN
Tagi: Rozdział 13
29.01.2012 o godz. 14:41
StupidInLove

Rozdział 12

Poczułam jak ktoś delikatnie zdejmuje ze mnie kołdrę i kładzie się obok mnie. Od razu rozpoznałam ten zapach i dotyk. Poczułam, jak jego ręce oplatają mnie w talii i przyciągają do siebie. Zamruczał mi cicho do ucha, wtulając twarz w moje gęste włosy. Uśmiechnęłam się, wciąż nie otwierając oczu. Czułam jak jego palce sunął po moim brzuchu w górę i w dół, co tworzyło miłe połączenie z moją jedwabną koszulą.
Odwróciłam się do niego i napotkałam jego błyszczące, brązowe oczy. Od razu się do niego przytuliłam, wdychając głośno jego zapach.
- Dzień dobry, kochanie.- wyszeptał, przytulając się do mnie.
Jako odpowiedź, delikatnie musnęłam jego usta. On jedynie uśmiechnął się przez czułość i przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie, dzięki czemu dokładnie do siebie przylegaliśmy.
- Stęskniłem się.- wyszeptał.
- Głuptasie, nie widzieliśmy się około dwa dni.- powiedziałam, czochrając mu włosy.
- Za długo.- wyszeptał, znów mnie całując.
Zachichotałam, wyswobadzając się z jego objęć. Wstałam i przeciągnęłam się, odsłaniając cienkie zasłony. Stanęłam na tle okna, pozwalając by ciepłe promienie porannego słońca oświetliły i ogrzały moją sylwetkę. Podparłam się rękami na biodrach i spojrzałam na chłopaka. W dziennym świetle wyglądał niesamowicie. Miał na sobie jasnoniebieską koszulę, białą koszulkę pod tym i czarne rurki. Objęłam się ramionami. Od razu zrozumiałam, w jaką grę gramy. Kto pierwszy się złamie i rzuci na drugiego.
Nie patrząc na niego, skierowałam się w stronę garderoby. Wybrałam tam takąsukienkę i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi, wiedząc do czego jest zdolny chłopak. Ubrałam się, nasmarowałam, pomalowałam i uczesałam. Wyglądałam… idealnie jak na spotkanie z chłopakiem mojej przyjaciółki. Wyszłam z pomieszczenia i zastałam tam Justina leżącego na łóżku w samych bokserkach. Prychnęłam na jego widok i skierowałam się w stronę małej szafeczki. Wyciągnęłam z niej parę złotych kolczyków i długi wisior.
Uśmiechnięta od ucha do ucha, zaczęłam pakować torebkę. Chłopak z dziwnym grymasem na twarzy, wstał i podszedł do mnie. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. W chwili, kiedy zakładałam kolczyki, on z tyłu całował mnie po szyi.
- Po co się tak stroisz, skoro zaraz i tak pozbędziesz się tym ubrań?- spytał, sunąc nosem wzdłuż mojej szyi.
- Nie tak szybko je ściągnę.- powiedziałam, odsuwając się od niego.- Dzisiaj mamy spotkanie z Constance i jej nowym chłopakiem. Chyba nie chcesz tam tak pójść?
Podeszłam do jego spodni i rzuciłam mu je, ze znaczących uśmiechem. On niechętnie je założył, po czym podszedł do mnie. Dobrze wiedział, jak lubię gdy tak chodził. Kątek zerknęłam na napis „Calvin Klein” na jego białych bokserkach. Odwróciłam się do niego plecami, podając mu biała koszulkę na ramiączkach. Ubrał ją, po czym sam sięgnął po jasnoniebieską koszulę. Chłopak złapał mnie za rękę i posłała mi nieśmiały uśmiech. Razem wyszliśmy z mojej sypialni.

- O, już jesteście. Wchodźcie.- Constance otworzyła przed nami drzwi i gestem ręki zaprosiła nas do środka.
Justin mocniej złapał mnie w talii i wprowadził do środka. Dziewczyna posłała mi wymowny uśmiech, mówiący „Skąd ty go wzięłaś?!”. Justin wyciągnął w jej kierunku rękę.
- Wcześniej się nie poznaliśmy, jestem Justin.
Dziewczyna podała mu dłoń, a on ją pocałował. Blondynka spojrzała na mnie zachwycona.
- Constance.- powiedziała, oczarowana.
Gdy dziewczyna nas wyminęła, idąc do salonu, posłałam Justinowi karcące spojrzenie i walnęłam go w bok. Na to on tylko się zaśmiał i wziął mnie za rękę. Po chwili, weszliśmy do dobrze znanego mi dużego pomieszczenia. W tle grała muzyka klasyczna, a w powietrzu unosił się miły zapach konwalii. Poczułam jak Justin ściska mocniej moją dłoń, co znaczyło że jest trochę zestresowany. Posłałam mu delikatny uśmiech, opierając się o jego ramię.
- Poznajcie Louisa.- powiedziała dziewczyna, a z kuchni wyszedł wysoki brunet ubrany w czarną koszulę i zwężane spodnie tego samego koloru.
Uśmiechnięta spojrzałam na Constance. Jednak ta miła chwila trwała zaledwie ułamek sekundy. Po chwili, chłopak wyciągnął zza pasa pistolet i wycelował nim w Justina. Spojrzałam wystraszona na mojego chłopaka i uznałam, że on boi się jeszcze bardziej.
- Ręce za głowę i pod ścianę!- rozkazał Louis, pokazując spluwą na ścianę.
- Uspokój się.- powiedziała jak zawsze opanowana Constance.- Co ci jest? To jest tylko Justin, chłopak Danielle.
- To nie jest tylko Justin! To poszukiwany gangster i porywacz!- krzyknął chłopak, znów przenosząc wzrok z blondynki na nas. Skierował spluwę na mnie, tak że mógł mi z łatwością trafić w głowę. Broń szczęknęła, gotowa do wypalenia. Wstrzymałam oddech, a Justin odsunął się ode mnie.
- Spokojnie kolego.- powiedział cicho, kiedy brunet zaczął się przysuwać z moim kierunku.
- Pod ścianę albo strzelę.- oznajmił Louis.
Justin skierował się w stronę ściany, splatając sobie ręce z tyłu głowy. Brunet wycelował broń w kierunku mojego chłopaka. Widziałam jak Justin zaciska oczy i przegryza wargi. Zamknęłam oczy, a po moich policzkach spłynęły łzy. Nie chciałam widzieć jak to się skończy. Przypomniał mi się dzisiejszy poranek. Cicho załkałam, mając przed oczami wizję jego uśmiechniętej twarzy i błyszczących oczu.
W pokoju zapanowała cisza, którą przerwał odgłos strzału i czegoś jeszcze…cdn.


♯♯♯
I jak? Bo ja jestem wniebowzięta!!! Jak myślicie, co będzie w nn? Uwierzcie mi, będzie się działo:D
12komentarzy=NN
Tagi: Rozdział 12
28.01.2012 o godz. 14:49
StupidInLove

Rozdział 11

Obserwowałam moją mamę, z gracją biorącą filiżankę do ręki i przystawiającą ją do ust. Mogłabym przysiąc, że upiła zaledwie pół łyczka napoju, po czym odstawiła naczynie z powrotem na porcelanowy spodek. Posłała mi delikatny uśmiech, po czym jej dłonie splecione spoczęły na jej nogach. Spojrzała na siedzącą obok siebie kobietę i posłała jej wymowny uśmiech.
Byłam w trakcie śniadania z moją mamą i rodzicielką Michaela. Siedzenie tu było konieczne, bo miałyśmy omawiać szczegóły uroczystych zaręczyn. Według matki chłopaka powinnam być ubrana w białą sukienkę do kolan, a ręce trzymać jedną drobną różową różyczkę. Oczywiście, musiałam mieć wysoko upięte włosy i tonę makijażu na twarzy, by zamaskować wszystkie rumieńce i tego podobne rzeczy. Gdy tak słuchałam tych niedorzecznych wykładów na temat mojego wyglądu, pragnęłam znów spotkać się z Justinem i mu o tym wszystkim opowiedzieć. Był moją oazą spokoju, każdą wiadomość przyjmował z dystansem. Ale dobrze wiedziałam, że w środku aż się gotuje na sam dźwięk imienia mojego wymuszonego narzeczonego.
- Danielle, odzywaj się, jak coś do ciebie mówię.- zganiła mnie matka.
Spojrzała na nią wyrwana z zamyślenia i opiłam łyk mojej miętowej herbaty.
- Przepraszam, zamyśliłam się.- powiedziałam cicho.- Mogłabyś powtórzyć to co mi mówiłaś?- spytałam, odkładając filiżankę.
- Razem z Rebeką zastanawiałyśmy się nad tym jakie kwiaty wolałabyś na ślubie. Ona jest za frezjami, a ja jak zwykle preferuję goździki.- powiedziała, patrząc na mnie spojrzeniem mówiącym „Wybierz goździki.”
Westchnęłam, zakręcając kasztanowe pasemko moich włosów na palec. Dyskretnie zerknęłam na zegarek stojący na komodzie i zauważyłam, że do mojego spotkania z Constance. Miałyśmy iść do jakieś kawiarni i szczerze porozmawiać.
- Mamo, jest mi to naprawdę obojętne. Niech Michael wybierze, ja mam zaraz spotkanie z Constance.- to mówiąc, wstałam.- Miło mi panią widzieć, pani Montre.
- Mi ciebie również, Danielle.- odpowiedziała kobieta z udawaną uprzejmością.
Nie czekając na reakcję mojej matki, wyszłam z salonu i poszłam na górę, do swojej sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi, opierając się o nie i jęknęłam. Boże, dlaczego nie mogę być zwykłą dziewczyną?! Wtedy na pewno mogłabym się związać z Justinem i byłabym szczęśliwa. A tak musiałam się męczyć z moją matką, narzeczonym i jego rodziną. Tylko ojciec był po mojej stronie, mimo że tego nie pokazywał. Nie chciał się zapewne narazić na gniew mojej matki.
Poszłam do garderoby i przebrałam się. Rozpuściłam włosy, wzięłam torbę i wyszłam z sypialnie. Jak najszybciej mogłam, wyminęłam salon i wyszłam z domu, w biegu zakładając płaszcz. Poszłam do garażu i wsiadłam do mojego nowego auta. Zanim zdążył się na dobre rozgrzać, byłam już na miejscu. Zaparkowałam samochód, przeszłam przez ulicę i stanęłam przed dopiero co otwartą kawiarenką. Spojrzałam na wyświetlacz w moim telefonie i uznałam, że do spotkania zostały już tylko dwie minuty i wypadałoby wejść do środka.
W pomieszczeniu roznosił się zapach parzonej kawy i cynamonu. Uśmiechnięta, odszukałam wzrokiem najbardziej ukryty stolik. Skierowałam się w jego kierunku, przyciągając spojrzenia ciekawskich klientów. Usiadłam na skórzanym fotelu i wzięłam do ręki menu. Po chwili, obok mojego stolika pojawiła się chuda blondynka. Wstałam i ją uściskałam. Obie zajęłyśmy miejsca i zaczęłyśmy chichotać.
- No opowiadaj, jak to teraz wygląda.- poleciła mi Constance, biorąc do ręki broszurę kawiarenki.
Westchnęłam rozmarzona.
- Nie za ciekawie. Musimy się ciągle ukrywać, co jest w sumie trochę podniecające.- zachichotałyśmy.- Ostatnio musiał siedzieć pod łóżkiem, gdy Michael niespodziewanie złożył mi wizytę. Uwierz mi, ten człowiek jest ostatnim mężczyzną, z którym chciałabym spędzić resztę życia. A przecież Justin nie może być wiecznie moim kochankiem. Och, Constance, zamieńmy się życiem.- powiedziałam, odkładając menu z powrotem na stolik.
- Nawet nie wiesz, jak bym chciała się zamienić i ulżyć ci w cierpieniu. Ale teraz, kiedy moje życie uczuciowe jest w rozkwicie, nie pragnę niczego więcej jak twojego szczęścia.- powiedziała, ruchem ręki przywołując do naszego stolika kelnera.
Złożyłyśmy zamówienie na dwie kawy cappuccino z dodatkiem pianek, po czym wróciłyśmy do rozmowy.
- A właśnie, jak tam ten twój chłopak?- spytałam, uśmiechając się znacząco.
- Nasz związek robi się co raz bardziej poważny. Wczoraj przedstawiłam go rodzicom i byli zachwyceni…
- No weź, poznał twoich rodziców, a nie spotkały jeszcze przyjaciółki?- spytałam z wyrzutem, odbierając od kelnera moje zamówienie.
- Przepraszam, ale chciałam dać trochę czasu tobie i Justinowi. Wiem, jak się za nim stęskniłaś.- powiedziała.- Chociaż pewnie wasza pierwsza wspólna noc zrekompensowała czas rozłąki.- dodała, za co kopnęłam ją lekko pod stołem. Zachichotałyśmy.
- Może jutro wybrałybyśmy się na taką jakby… podwójną randkę. No wiesz, ja z moim ty z twoim i wspólny wypad do kina.- zaproponowałam.
Dziewczyna przytaknęła mi i zmieniłyśmy trochę tor naszej rozmowy.
Jakoś o dziesiątej w nocy byłam z powrotem w domu. Moi rodzice dawno już spali. Poszłam do mojej sypialni, ściągnęłam bluzkę i spodnie, po czym poszłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie bieliznę i weszłam do kabiny prysznicowej. Po chwili gorąca woda i waniliowy zapach otulił moje ciało. Zamknęłam oczy, nucąc sobie pod nosem jakąś piosenkę. Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie jutrzejszy dzień. Ciekawa byłam jaki jest ten jej chłopak. Bo z wyglądu wydał mi się wtedy bardzo zachęcający.
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z kabiny prysznicowej. Ubrałam na siebie cienką, jedwabną koszulę nocną i poszłam do sypialni. Otuliłam się ciepłą kołdrą i przypomniałam sobie uczucie gdy w łóżku leżał obok mnie Justin. Jak jego ramię otaczało mnie i przyciskało do siebie. Z delikatnym uśmiechem, zamknęłam oczy i odpłynęłam do innego świata.

...
Przepraszam, że tak długo ale chorowałam na chwilowy zanik weny. Ale już jest i moim zdaniem jak najbardziej udany:D
13komentarzy=NN 
Tagi: Rozdział 11
27.01.2012 o godz. 10:10
StupidInLove

Rozdział 10

Rozkoszowałam się ciepłem ciała leżącego obok mnie chłopaka. Otworzyłam powoli oczy, napotykając dwie brązowe tęczówki. Uśmiechnęłam się delikatnie, cicho wzdychając.
- Dzień dobry.- powiedział cicho, całując mnie w głowę.- Jak minęła pani no, panno Jones?
- Jak zwykle, wspaniale u pana boku, paniczu Bieber.- zaśmiałam się, całując go w brodę.
Nagle usłyszałam ciche pukanie. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał jedenastą. Cholera, Michael! Szybko owinięta prześcieradłem wygramoliłam się z łóżka. Justin patrzył na mnie zdezorientowany. Schyliłam się i podałam mu bokserki. Wziął je i ubrał pod kołdrą. Pomógł mi zbierać resztę swojego wczorajszego ubrania, wciąż nic nie mówią.
- Wskakuj pod łóżko.- poleciłam mu, a on spojrzał na mnie zdezorientowany.- No już, szybciej.
Wykonał moje plecenie. Szybko podbiegłam do szafy, zrzuciłam z siebie prześcieradło i ubrałam pierwszą lepszą bieliznę. Na to zarzuciłam lnianą sukienkę, w której nie chodziłam już od ponad roku. Na twarz przybrałam sztuczny uśmiech, ścieląc łóżko.
- Kochanie, mogę już wejść?- usłyszałam męski głos zza drzwi.
- Oczywiście.- powiedziałam głośniej, siadając na łóżku.
Bałam się, że zauważy jak moja pierś unosi się w przyśpieszonym tempie, a ręce drżą. Zagryzłam wargę, by nie wydać się przez jej drgawki. Nerwowo zaczesałam pasemko włosów za ucho. Do pokoju wślizgnął się wysoki blondyn ubrany w spodnie od garnituru i jasnoniebieską koszulę z wąskim krawatem w drobne paski. Wyglądał elegancko, zresztą tego wymagała od niego jego praca. Michael pracował jako asystent u swojego ojca prawnika w biurze. Zarabiał krocie, jeżdżąc na bankiety i zawierając przydatne na przyszłość, kontakty. Był to jedyny powód, dla którego miałam do niego szacunek. Starał się samodzielnie rozwijać, studiował prawo i szukał zakwaterowania dla swojej firmy.
Chłopak zaczął powoli iść w moim kierunku, luzując krawat i przybierając na twarz chytry uśmieszek.
- Przepraszam, że nie spędziliśmy wczoraj więcej czasu razem.- powiedział cicho, zawieszając swoją marynarkę na oparciu mojego krzesła.- Miałem kilka spraw do załatwienia, po za tym trochę za dużo wypiłem.- usiadł na łóżku obok mnie.- Nienawidzę mojej pracy. Nawet nie wiesz, jak chciałbym się od niej uwolnić.
Pokiwałam głową, wciąż myśląc o ukrytym pod łóżkiem Justinie. Ciekawe czy nie było mu tam za ciasno. I jak reagował na obecność Michaela. Zastanawiałam się ile też może potrwać wizyta blondyna i czy Justin usłyszy coś, czego nie powinien słyszeć.
- Dodajesz mi siły, Danielle.- powiedział cicho Michael, kładąc mi rękę na kolanie.- Gdyby nie ty, nie znalazł bym siły by dalej żyć. Jesteś tak silną, a zarazem piękną kobietą, że nawet mnie onieśmielasz. Przepraszam, jeżeli wcześniej w jakikolwiek sposób cię uraziłem lub spowodowałem u ciebie obrzydzenie. Po prostu… Ta sprawa mnie stresuje. To żałosne, że nasi rodzice nie dali nam prawa wyboru.- zamknął moją rękę w swoich dłoniach.- Danielle, kochanie… Czy gdyby dali ci to prawo, wybrałabyś inaczej?- spytał, a ja zamarłam.
- Ja…- spojrzałam w jego niebieskie oczy, patrzące na mnie z nadzieją, ale i niepokojem.- Przepraszam, ja nie wiem.
Wstałam i podeszłam do okna. Nie chciałam powiedzieć „tak” i tym samym wzbudzać zbędnych podejrzeń. Nie chciałam też zaprzeczyć, bo to dałoby mu niewątpliwie satysfakcję. Wolałam milczeć i ukrywać w sobie wszystkie uczucia. Poczułam na swoich ramionach jego ciepłe dłonie. Powoli zjechał w dół po moich rękach.
- Czasem zastanawiam się, czy ten dystans między nami kiedyś się zmniejszy.- wyszeptał, ale na tyle głośno, że Justin mógł to usłyszeć.- Pragnę cię, chcę byś była moja. Musisz być gotowa na to, że gdy staniesz się już prawnie moją żoną, posiądę cię. Będziesz wtedy moja, a ja będę twój.
Jego słowa przypomniały mi się, jak obiecałam Justinowi że będę tylko jego. Dotarło do mnie, że były to tylko puste słowa. Nie było we mnie tyle siły, bym mogła się sprzeciwić roli rodziców i uciec w nieznane z chłopakiem, którego kocham. Zawsze uważałam się za silną i niezależną jednostkę, jednak teraz nareszcie zdałam sobie sprawę z tego jaka naprawdę byłam. Przez tyle lat tłumienia prawdziwych emocji, stałam się tylko cieniem dawnej mnie. W całym tym biegu i życiu, straciłam siebie. Przy Justinie odzyskiwałam tą utraconą cząstkę. Ale po co mi to było, skoro i tak nie mogłabym z nim być?!
- Muszę już iść.- powiedział trochę głośniej chłopak, odsuwając się ode mnie.- Ale chciałbym byś na pożegnanie, pocałowała mnie.
Odwróciłam się powoli do niego. Po moim policzku spłynęła łza desperacji. Pokiwałam przecząco głową.
- To dla mnie za dużo, przepraszam.- powiedziałam cicho. On zagryzł mocno wargi i ścisnął ręce w pięści.
- Kiedyś i tak cię do tego zmuszę.- oznajmił.- Do tego i wielu innych rzeczy.
Po czym wziął marynarkę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Oparłam się o biurko, a po moich policzkach spłynęły następne łzy. Zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć zatroskanej twarzy Justina. Poczułam jak chłopak mnie obejmuje i przyciska do siebie. Bez namysłu odwzajemniłam uścisk, wtulając twarz w jego ciepłą klatkę piersiową.
- Ciii, już, spokojnie.- uspokajał mnie.- Jestem przy tobie. Zawsze będę.- wyszeptał.
Wiedziałam, czułam, że jemu też nie jest łatwo. Był rozdarty, tak jak ja, między tym co właściwe, a tym co upragnione. Chciał być ze mną szczęśliwy, ale wiedział jak długa droga do tego prowadzi. Nie wydawało mi się jednak, by bał się ją pokonać. Miał do tego taki sam stosunek jak ja. Mógł pokonać ją i o wiele więcej, dłuższych i trudniejszych, byle z ukochaną osobą. W duchu śmiałam się z tego jak zaczęła się ta historia.
- Kocham cię.- wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy.
- Kocham cię.- oznajmiłam, muskając delikatnie jego dolną wargę.
Chłopak pogłębił pocałunek, oddając się mu bez reszty. Czułam jak jego wahania i sprzeczne emocje przechodzą na mnie i wypełniają mój umysł i ciało. Gdy chłopak złapał mnie w talii i przyciągnął bardziej do siebie, wszystko to wyparowało, zastąpione przez do niedawna nieznane mi emocje. Wszystkie łączyły się w jedną całość, zwaną potocznie, miłością.
- Nie pozwolę mu cię skrzywdzić, rozumiesz.- wyznał, gdy wciąż stykaliśmy się ciałami.- Zabiję go, gdy coś ci zrobi. Jesteś dla mnie najważniejsza i jestem gotów oddać wolność i życie za ciebie. Wystarczy tylko, że właśnie tego zażądasz.- mówił dalej szeptem.
Dotknęłam jego dłoni spoczywającej na moim policzku i uśmiechnęłam się lekko.
- Mam nadzieję, że żadna z twoich obietnic nie będzie musiała zostać spełniona.- wyszeptałam, znów go całując.

...
Strasznie was przepraszam, że musieliście tyle czekać. Po prostu, nie miałam weny do zakończenia tego rozdziału. Ale myślę, że jak najbardziej się udało. Dziękuję za ilość obserwujących i komentarzy pod notką. Jesteście niesamowite!
12komentarzy=NN
Tagi: Rozdział 10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz