Epilog
5 lat później
- Kochanie jestem! – krzyknąłem wchodząc do domu. Wróciłem właśnie ze studia, gdzie nagrywamy moją nową płytę. Wszedłem do wnętrza domu i w kuchni zobaczyłem kobietę. Siedziała przy stole i popijała sok pomarańczowy. Podszedłem do niej i namiętnym pocałunkiem przywitałem się. Nalewając sobie również soku usiadłem na przeciw niej i zapytałem:
- Skarbie gdzie są tak w ogóle dzieciaki?
- Już śpią, jutro pierwszy dzień w szkole muszą się wyspać. – odpowiedziała mi ma wybranka serca. Tak wróciłem do Seleny i jestem z nią szczęśliwy. Spodziewamy się też dziecka. Wszystko toczy się wspaniale. Ja i Chaz pogodziliśmy się i jest tak jak dawniej. Nasze dzieciaki są wspaniałe, jutro idą pierwszy raz do szkoły. Jestem szczęśliwym ojcem. A co z Franciscą? Przyjaźnimy się. Nie dawno wróciła do LA i mieszka nie daleko nas. Tak jak mówiłem jest wspaniale, fantastycznie….
Rano
-Tato! – obudziły mnie krzyki dzieciaków. Leniwie podniosłem głowę i zobaczyłem Ash i Jaysona, na ich buziach gościł uśmiech.
- Co tam szkraby? Co było takiego ważnego by mnie tak wcześnie budzić?
- No bo wiesz…. My chcemy żebyś pojechał z nami do szkoły. Prosimy. – powiedziały maluchy, ja udając zastanowienie po chwili odpowiedziałem:
- No nie wiem… Chyba nic przeciwko. Jasne, że pojadę. – powiedziałem, a już po chwili na swojej szyi miałem uwieszona małe raczki dzieciaków, które krzyczały:
- Dziękujemy tato! Kochamy cie! – to było takie słodkie. Po chwilach czułości Przegoniłem dzieciaki na dół, bo Selly wołała je na śniadanie, a ja poszedłem wziąć prysznic. Po skończonych porannych czynnościach zszedłem na dół i wchodząc do kuchni zobaczyłem piękny widok. Selly siedziała przy stole z dzieciakami zajadającymi się płatki z mlekiem. Ich uśmiechy pobudzały człowieka do życia.
Po chwili wpatrywania się w ten piękny widok podszedłem do mojego Skarba i witając się usiadłem przy stole. Nalałem sobie mleka do miski płatków i zacząłem jeść. Na koniec wypiłem sok pomarańczowy i zbierając rodzinkę poszliśmy do garażu, gdzie stał nasz nowy samochód. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do prywatnej szkoły, gdzie będę od dziś uczyć się nasze dzieciaki.
Podjechaliśmy pod szkołę. Wysiadając napotkała nas niespodzianka. Tłumy paparazzi zaczęły biec w naszą stronę robiąc nam zdjęcia. Razem z Seleną wiedzieliśmy, co zrobić. Złapałem Ashley za rączkę, a Selly Jaysona i zaczęliśmy biec w stronę budynku, w którym za chwilę się znaleźliśmy. Gdy już uspokoiliśmy oddechy podążyliśmy na salę, w której miało się odbyć rozpoczęcie roku.
Po całym tym rozpoczęciu zabraliśmy dzieciaki na lody na plaży w LA, bo tu się właśnie przeprowadziliśmy. Tak było dla nas lepiej, tu zaczęliśmy ten ostatni rozdział w naszym życiu.
Biegaliśmy po plaży, chlapaliśmy się wodą, czuliśmy się szczęśliwi i chcieliśmy by tak zostało do końca życia, naszego życia…
20 lat później
Justin i Selena spełnili swoje marzenia. Na świat wtedy przyszła im córeczką, której dali na imię Katy. Teraz są już dziadkami ich córka, Ashley ma dwójkę dzieci- chłopczyka, Maxa i dziewczynkę, Anne, Jayson ma synka, Juniora, a Katy właśnie wyszła za mąż za syna Jadena Smitha.
Nie cierpiące się kiedyś dwie osoby tworzą teraz rodzinę. Kochają się i nie potrafię bez siebie żyć. Choć w ich życiu nie było kolorowo, ich miłość to przetrwała i trwać będzie wiecznie.
Koniec
5 lat później
- Kochanie jestem! – krzyknąłem wchodząc do domu. Wróciłem właśnie ze studia, gdzie nagrywamy moją nową płytę. Wszedłem do wnętrza domu i w kuchni zobaczyłem kobietę. Siedziała przy stole i popijała sok pomarańczowy. Podszedłem do niej i namiętnym pocałunkiem przywitałem się. Nalewając sobie również soku usiadłem na przeciw niej i zapytałem:
- Skarbie gdzie są tak w ogóle dzieciaki?
- Już śpią, jutro pierwszy dzień w szkole muszą się wyspać. – odpowiedziała mi ma wybranka serca. Tak wróciłem do Seleny i jestem z nią szczęśliwy. Spodziewamy się też dziecka. Wszystko toczy się wspaniale. Ja i Chaz pogodziliśmy się i jest tak jak dawniej. Nasze dzieciaki są wspaniałe, jutro idą pierwszy raz do szkoły. Jestem szczęśliwym ojcem. A co z Franciscą? Przyjaźnimy się. Nie dawno wróciła do LA i mieszka nie daleko nas. Tak jak mówiłem jest wspaniale, fantastycznie….
Rano
-Tato! – obudziły mnie krzyki dzieciaków. Leniwie podniosłem głowę i zobaczyłem Ash i Jaysona, na ich buziach gościł uśmiech.
- Co tam szkraby? Co było takiego ważnego by mnie tak wcześnie budzić?
- No bo wiesz…. My chcemy żebyś pojechał z nami do szkoły. Prosimy. – powiedziały maluchy, ja udając zastanowienie po chwili odpowiedziałem:
- No nie wiem… Chyba nic przeciwko. Jasne, że pojadę. – powiedziałem, a już po chwili na swojej szyi miałem uwieszona małe raczki dzieciaków, które krzyczały:
- Dziękujemy tato! Kochamy cie! – to było takie słodkie. Po chwilach czułości Przegoniłem dzieciaki na dół, bo Selly wołała je na śniadanie, a ja poszedłem wziąć prysznic. Po skończonych porannych czynnościach zszedłem na dół i wchodząc do kuchni zobaczyłem piękny widok. Selly siedziała przy stole z dzieciakami zajadającymi się płatki z mlekiem. Ich uśmiechy pobudzały człowieka do życia.
Po chwili wpatrywania się w ten piękny widok podszedłem do mojego Skarba i witając się usiadłem przy stole. Nalałem sobie mleka do miski płatków i zacząłem jeść. Na koniec wypiłem sok pomarańczowy i zbierając rodzinkę poszliśmy do garażu, gdzie stał nasz nowy samochód. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do prywatnej szkoły, gdzie będę od dziś uczyć się nasze dzieciaki.
Podjechaliśmy pod szkołę. Wysiadając napotkała nas niespodzianka. Tłumy paparazzi zaczęły biec w naszą stronę robiąc nam zdjęcia. Razem z Seleną wiedzieliśmy, co zrobić. Złapałem Ashley za rączkę, a Selly Jaysona i zaczęliśmy biec w stronę budynku, w którym za chwilę się znaleźliśmy. Gdy już uspokoiliśmy oddechy podążyliśmy na salę, w której miało się odbyć rozpoczęcie roku.
Po całym tym rozpoczęciu zabraliśmy dzieciaki na lody na plaży w LA, bo tu się właśnie przeprowadziliśmy. Tak było dla nas lepiej, tu zaczęliśmy ten ostatni rozdział w naszym życiu.
Biegaliśmy po plaży, chlapaliśmy się wodą, czuliśmy się szczęśliwi i chcieliśmy by tak zostało do końca życia, naszego życia…
20 lat później
Justin i Selena spełnili swoje marzenia. Na świat wtedy przyszła im córeczką, której dali na imię Katy. Teraz są już dziadkami ich córka, Ashley ma dwójkę dzieci- chłopczyka, Maxa i dziewczynkę, Anne, Jayson ma synka, Juniora, a Katy właśnie wyszła za mąż za syna Jadena Smitha.
Nie cierpiące się kiedyś dwie osoby tworzą teraz rodzinę. Kochają się i nie potrafię bez siebie żyć. Choć w ich życiu nie było kolorowo, ich miłość to przetrwała i trwać będzie wiecznie.
Koniec
Tagi: epilog
Uwaga!!!
Mam dla was bardzo dobrą wiadomość, razem z moją koleżanką postanowiłyśmy zakończyć pisanie tego beznadziejnego bloga. Ostatnio w ogóle nie mamy czasu i weny do pisania, ale zbierzemy wszystkie swoje siły i napiszemy Epilog.
Zrozumcieć pzecież każda historia kiedyś się kończy, a ta kończy się teraz.
Myśle, że chociaż paru osobą podobał się blog.
Epilog dodamy za jakiś czas. Kocham was i dzięki, że wgl ktoś to czytał, komentował... Dziękuje wszystki <3
Mam dla was bardzo dobrą wiadomość, razem z moją koleżanką postanowiłyśmy zakończyć pisanie tego beznadziejnego bloga. Ostatnio w ogóle nie mamy czasu i weny do pisania, ale zbierzemy wszystkie swoje siły i napiszemy Epilog.
Zrozumcieć pzecież każda historia kiedyś się kończy, a ta kończy się teraz.
Myśle, że chociaż paru osobą podobał się blog.
Epilog dodamy za jakiś czas. Kocham was i dzięki, że wgl ktoś to czytał, komentował... Dziękuje wszystki <3
Tagi: Uwaga!!!
Rozdział 43 „Koniec!”.
Myśląc, że to Emi poszłam szybko je otworzyć. W drzwiach zobaczyłam… Chaza? Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Stałam i się patrzyłam. Nagle usłyszałam jak Justin krzyczy:
- Kochanie kto to?!
- Nikt już idę – powiedziałam i odezwałam się do Chaza:
- Idź stąd jak nie chcesz by Justin cie zabił. Spierdalaj. Nie chce cie więcej widzieć! - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale on je przytrzymał i powiedział:
- Kurwa nigdzie nie idę! Pokochałem cię! Zerwałem z Christiną, bo chce być z tobą!
- Ale kurwa zrozum ja nie chce być z tobą! – powiedziałam, a on wszedł sobie do środka. Zapytałam się go:
- Co ty sobie robisz?
- Lecę na ciebie! – powiedział i podszedł do mnie całując. W tym momencie na przedpokój wszedł Justin. Gdy to zobaczył rzucił się na Chaza i zaczął go napierdalać lekko mówiąc. Chciałam ich rozdzielić, ale mi się nie udało. Justin mnie tylko popchnął tak, że upadłam na podłogę i walnęłam głową o kant szafki. Nie pamiętam, co było dalej.
Oczami Justina
Walnąłem Chaza i wybiegłem z domu nie patrząc na nic. Biegłem środkiem ulicy i nie zwracałem uwagi na jeżdżące po niej samochody. Biegłem przed siebie nie patrząc na nic. Wybaczyłem jej, a ona mi to znowu robi! Wpadłem na pomysł. Zatrzymałem pierwszą lepszą taksówkę i pojechałem na lotnisko. Wbiegłem do pomieszczenia i pobiegłem do kasy. Kupiłem bilet na najbliższy samolot i pobiegłem na odprawę. Kurwa, mam tego dosyć!
Siedzę już w samolocie i zaraz odlatujemy. Usłyszałem właśnie głos w głośnikach proszący do przygotowania się do startu. Zapiąłem pasy i za chwilę samolot uniósł się w górę.
Lecimy już długi czas, a ja myślę, co właśnie robię. Wszystko zostawiłem, dosłownie wszystko. Miałem przy sobie tylko telefon i kartę kredytową, nic więcej. Przeżyje jakoś, chyba? Z rozmyśleń wyrwał mnie jakiś piękny dziewczęcy głos. Odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem stojąca przede mną piękność. Wpatrywałem się w nią i nie wiedziałem, co powiedzieć. Cisze pomiędzy nami przerwałam ona:
- Halo! Czy coś się stało?
- Nie tylko… Może chcesz się dosiąść?
- Jasne, z przyjemnością- powiedziała blondynka i usiadła obok mnie. Zapadła nie zręczna cisza. Co miałem powiedzieć? Cisze przerwała ona:
- To gdzie lecisz, jeśli mogę spytać? – powiedziała niepewnie
- Jasne, że można tylko ja sam nie wiem. Kupiłem bilet i lecę. Nie wiem gdzie, ale jak najdalej od Seleny. – powiedziałem załamany, a dziewczyna się na mnie popatrzyła
- Zaraz to ty jesteś Justin Bieber? O boże ja nie wiedziałam. Przepraszam, że ci przeszkadzam. – powiedziałam i chciałam wstać, ale ją zatrzymałem i powiedziałem:
- Zostań. Jestem Justin Bieber i co z tego? – powiedziałem, a dziewczyna z powrotem usiadła
- Tylko wiesz j.. ja nie chce ci przeszkadzać. Na pewno masz dużo rzeczy na głowie.
- Nie tylko czapkę i kaptur- powiedziałem, a piękna się zaśmiała- No zaraz, teraz to ty mi musisz powiedzieć jak masz na imię – powiedziałem i się uśmiechnąłem.
- No tak zapomniałam. Jestem Francisca Hant.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny – powiedziałem z uśmiechem na twarzy, chyba ją onieśmieliłem.
- Dziękuje – powiedziała zawstydzona
- A gdzie ty w ogóle lecisz, jeśli można wiedzieć?
- Lecę do domu. Właśnie wyprowadziłam się z LA i wracam. – powiedziała to ze smutkiem. Nie chciałem dalej ciągnąć tematu.
- Wiesz może się jeszcze kiedyś spotkamy - powiedziałem
- Może, ale nie wierze w to. Jesteś gwiazdą świtowego formatu. Masz żonę i dzieci.
- Już nie mam żony. – powiedziałem cicho, ale ona chyba to usłyszała i położyła swoją rękę na moim kolanie, pytając:
- Dlaczego? Co się stało, że nie jesteście razem?
- Jak się kiedyś z tobą spotkam to ci wszystko opowiem. Nie jestem w nastroju teraz o tym opowiadać. Powiem jedno ja i Selena to przeszłość. Zaczynam żyć od nowa.
- Przykro mi z waszego powodu. Myślałam, że się kochacie
- Ja też tak myślałem, ale chyba się myliłem, co do tego. Nie ważne z resztą. – powiedziałem smutny
- Dobra to ja już będę wracać na swoje miejsce, bo pewnie zaraz będziemy lądować. Do zobaczenia.
- Ej! Poczekaj daj mi swój numer telefonu, bo inaczej jak cie znajdę?! – powiedziałem, a dziewczyna podała mi swój numer i odeszła. Za chwile podeszła stewardesa i powiedziała bym zapiął pasy, bo będziemy lądować.
Idę płytą lotniska i myślę, co właśnie zrobiłem. Zostawiłem dzieci. A co jeśli nigdy już ich nie zobaczę. Selena gdzieś je wywiezie. Nie przeżyłbym tego. Ale wiem jedno tylko jak wrócę z tych wakacji biorę z nią rozwód. Popatrzyłem na obrączkę. Zdjąłem z palca i wyrzuciłem do donicy z kwiatem, obok, której właśnie przechodziłem, mówiąc sobie w myślach „Koniec!”. Przechodząc przez lotnisko widziałem mnóstwo małżeństw z dziećmi, byli szczęśliwi. Przyśpieszyłem kroku i szybko wyszedłem z lotniska, wsiadając do taksówki i prosząc o zawiezienie do hotelu. Jechałem taksówką i patrzyłem się na widoki za szybą.
Samochód podjechał pod hotel. Zapłaciłem kierowcy i wszedłem do hotelu. Wnętrze zapierało wdech w piersiach. Nie widziałem jeszcze nigdy tak pięknego hotelu. Podszedłem do recepcji i poprosiłem o pokój. Został tylko apartament małżeński. No trudno, wziąłem. Przecież nie będę nocował na chodniku.
Wszedłem do pokoju i zobaczyłem na środku wielkie łoże. Rzuciłem się na nie i wpatrywałem się w widok jaki był za wielkim oknem. Plaża, błękitny ocean i słońce, którego promienie wpadały do pokoju. Podniosłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem zimny prysznic i owinięty ręcznikiem w pasie wyszedłem na taras. Słońce grzało tak mocno, że zaraz osuszyło moje włosy. Wróciłem i założyłem te same ciuchy, co wcześniej, bo innych nie wziąłem. Postanowiłem iść na zakupy coś sobie kupić. Wyszedłem z hotelu i wsiadałem do taksówki, która zawiozła mnie do centrum handlowego.
Ta wyspa jest wspaniała, nie dosyć, że piękne hotele to jeszcze piękne centrum. Wszedłem do środka i zacząłem kupować ciuchy.
Zmęczony zakupami wyszedłem z centrum i zobaczyłem piękny zachód słońca. Stałem tak i patrzyłem na zachodzące słońce. Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Zebrałem szybko torby i poszedłem w stronę hotelu.
Wszedłem do pokoju i poszedłem na taras. Usiadłem na leżaku i wpatrywałem się w gwiazdy. Było pięknie. Łzy powrotem napłynęły mi do oczu, ale teraz pozwoliłem im być swobodnym. Wypuścić je. Siedziałem tak i wpatrywałem się w gwiazdy. Jedne zdawało mi się nawet układały się w uśmiech. Wstałem szybko i poszedłem wziąć prysznic. Wychodząc usłyszałem dzwonienie mojego telefonu. Szybko owinąłem się ręcznikiem i pobiegłem zobaczyć, kto dzwoni. Była to Francisca, więc szybko odebrałem telefon i usłyszałem ten piękny, anielski głos:
- Hej tu Francisca.
- Hej, co tam?
- Myślałam, że może gdzieś ze mną wyjdziesz. Co ty na to?
- No wiesz, nie mam nic przeciwko, tylko gdzie się spotkamy…
Beznadziejny rozdział. Nie chce mi się ostatnio pisać. Wgl mało osób czyta naszego bloga i rozmyślam czy go nie zakończyć.
Dziękuje wam wszystkim za komy pod tamtym rozdziałem. Kochamy was i liczymy na dużo komów ;*
Myśląc, że to Emi poszłam szybko je otworzyć. W drzwiach zobaczyłam… Chaza? Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Stałam i się patrzyłam. Nagle usłyszałam jak Justin krzyczy:
- Kochanie kto to?!
- Nikt już idę – powiedziałam i odezwałam się do Chaza:
- Idź stąd jak nie chcesz by Justin cie zabił. Spierdalaj. Nie chce cie więcej widzieć! - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale on je przytrzymał i powiedział:
- Kurwa nigdzie nie idę! Pokochałem cię! Zerwałem z Christiną, bo chce być z tobą!
- Ale kurwa zrozum ja nie chce być z tobą! – powiedziałam, a on wszedł sobie do środka. Zapytałam się go:
- Co ty sobie robisz?
- Lecę na ciebie! – powiedział i podszedł do mnie całując. W tym momencie na przedpokój wszedł Justin. Gdy to zobaczył rzucił się na Chaza i zaczął go napierdalać lekko mówiąc. Chciałam ich rozdzielić, ale mi się nie udało. Justin mnie tylko popchnął tak, że upadłam na podłogę i walnęłam głową o kant szafki. Nie pamiętam, co było dalej.
Oczami Justina
Walnąłem Chaza i wybiegłem z domu nie patrząc na nic. Biegłem środkiem ulicy i nie zwracałem uwagi na jeżdżące po niej samochody. Biegłem przed siebie nie patrząc na nic. Wybaczyłem jej, a ona mi to znowu robi! Wpadłem na pomysł. Zatrzymałem pierwszą lepszą taksówkę i pojechałem na lotnisko. Wbiegłem do pomieszczenia i pobiegłem do kasy. Kupiłem bilet na najbliższy samolot i pobiegłem na odprawę. Kurwa, mam tego dosyć!
Siedzę już w samolocie i zaraz odlatujemy. Usłyszałem właśnie głos w głośnikach proszący do przygotowania się do startu. Zapiąłem pasy i za chwilę samolot uniósł się w górę.
Lecimy już długi czas, a ja myślę, co właśnie robię. Wszystko zostawiłem, dosłownie wszystko. Miałem przy sobie tylko telefon i kartę kredytową, nic więcej. Przeżyje jakoś, chyba? Z rozmyśleń wyrwał mnie jakiś piękny dziewczęcy głos. Odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem stojąca przede mną piękność. Wpatrywałem się w nią i nie wiedziałem, co powiedzieć. Cisze pomiędzy nami przerwałam ona:
- Halo! Czy coś się stało?
- Nie tylko… Może chcesz się dosiąść?
- Jasne, z przyjemnością- powiedziała blondynka i usiadła obok mnie. Zapadła nie zręczna cisza. Co miałem powiedzieć? Cisze przerwała ona:
- To gdzie lecisz, jeśli mogę spytać? – powiedziała niepewnie
- Jasne, że można tylko ja sam nie wiem. Kupiłem bilet i lecę. Nie wiem gdzie, ale jak najdalej od Seleny. – powiedziałem załamany, a dziewczyna się na mnie popatrzyła
- Zaraz to ty jesteś Justin Bieber? O boże ja nie wiedziałam. Przepraszam, że ci przeszkadzam. – powiedziałam i chciałam wstać, ale ją zatrzymałem i powiedziałem:
- Zostań. Jestem Justin Bieber i co z tego? – powiedziałem, a dziewczyna z powrotem usiadła
- Tylko wiesz j.. ja nie chce ci przeszkadzać. Na pewno masz dużo rzeczy na głowie.
- Nie tylko czapkę i kaptur- powiedziałem, a piękna się zaśmiała- No zaraz, teraz to ty mi musisz powiedzieć jak masz na imię – powiedziałem i się uśmiechnąłem.
- No tak zapomniałam. Jestem Francisca Hant.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny – powiedziałem z uśmiechem na twarzy, chyba ją onieśmieliłem.
- Dziękuje – powiedziała zawstydzona
- A gdzie ty w ogóle lecisz, jeśli można wiedzieć?
- Lecę do domu. Właśnie wyprowadziłam się z LA i wracam. – powiedziała to ze smutkiem. Nie chciałem dalej ciągnąć tematu.
- Wiesz może się jeszcze kiedyś spotkamy - powiedziałem
- Może, ale nie wierze w to. Jesteś gwiazdą świtowego formatu. Masz żonę i dzieci.
- Już nie mam żony. – powiedziałem cicho, ale ona chyba to usłyszała i położyła swoją rękę na moim kolanie, pytając:
- Dlaczego? Co się stało, że nie jesteście razem?
- Jak się kiedyś z tobą spotkam to ci wszystko opowiem. Nie jestem w nastroju teraz o tym opowiadać. Powiem jedno ja i Selena to przeszłość. Zaczynam żyć od nowa.
- Przykro mi z waszego powodu. Myślałam, że się kochacie
- Ja też tak myślałem, ale chyba się myliłem, co do tego. Nie ważne z resztą. – powiedziałem smutny
- Dobra to ja już będę wracać na swoje miejsce, bo pewnie zaraz będziemy lądować. Do zobaczenia.
- Ej! Poczekaj daj mi swój numer telefonu, bo inaczej jak cie znajdę?! – powiedziałem, a dziewczyna podała mi swój numer i odeszła. Za chwile podeszła stewardesa i powiedziała bym zapiął pasy, bo będziemy lądować.
Idę płytą lotniska i myślę, co właśnie zrobiłem. Zostawiłem dzieci. A co jeśli nigdy już ich nie zobaczę. Selena gdzieś je wywiezie. Nie przeżyłbym tego. Ale wiem jedno tylko jak wrócę z tych wakacji biorę z nią rozwód. Popatrzyłem na obrączkę. Zdjąłem z palca i wyrzuciłem do donicy z kwiatem, obok, której właśnie przechodziłem, mówiąc sobie w myślach „Koniec!”. Przechodząc przez lotnisko widziałem mnóstwo małżeństw z dziećmi, byli szczęśliwi. Przyśpieszyłem kroku i szybko wyszedłem z lotniska, wsiadając do taksówki i prosząc o zawiezienie do hotelu. Jechałem taksówką i patrzyłem się na widoki za szybą.
Samochód podjechał pod hotel. Zapłaciłem kierowcy i wszedłem do hotelu. Wnętrze zapierało wdech w piersiach. Nie widziałem jeszcze nigdy tak pięknego hotelu. Podszedłem do recepcji i poprosiłem o pokój. Został tylko apartament małżeński. No trudno, wziąłem. Przecież nie będę nocował na chodniku.
Wszedłem do pokoju i zobaczyłem na środku wielkie łoże. Rzuciłem się na nie i wpatrywałem się w widok jaki był za wielkim oknem. Plaża, błękitny ocean i słońce, którego promienie wpadały do pokoju. Podniosłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem zimny prysznic i owinięty ręcznikiem w pasie wyszedłem na taras. Słońce grzało tak mocno, że zaraz osuszyło moje włosy. Wróciłem i założyłem te same ciuchy, co wcześniej, bo innych nie wziąłem. Postanowiłem iść na zakupy coś sobie kupić. Wyszedłem z hotelu i wsiadałem do taksówki, która zawiozła mnie do centrum handlowego.
Ta wyspa jest wspaniała, nie dosyć, że piękne hotele to jeszcze piękne centrum. Wszedłem do środka i zacząłem kupować ciuchy.
Zmęczony zakupami wyszedłem z centrum i zobaczyłem piękny zachód słońca. Stałem tak i patrzyłem na zachodzące słońce. Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Zebrałem szybko torby i poszedłem w stronę hotelu.
Wszedłem do pokoju i poszedłem na taras. Usiadłem na leżaku i wpatrywałem się w gwiazdy. Było pięknie. Łzy powrotem napłynęły mi do oczu, ale teraz pozwoliłem im być swobodnym. Wypuścić je. Siedziałem tak i wpatrywałem się w gwiazdy. Jedne zdawało mi się nawet układały się w uśmiech. Wstałem szybko i poszedłem wziąć prysznic. Wychodząc usłyszałem dzwonienie mojego telefonu. Szybko owinąłem się ręcznikiem i pobiegłem zobaczyć, kto dzwoni. Była to Francisca, więc szybko odebrałem telefon i usłyszałem ten piękny, anielski głos:
- Hej tu Francisca.
- Hej, co tam?
- Myślałam, że może gdzieś ze mną wyjdziesz. Co ty na to?
- No wiesz, nie mam nic przeciwko, tylko gdzie się spotkamy…
Beznadziejny rozdział. Nie chce mi się ostatnio pisać. Wgl mało osób czyta naszego bloga i rozmyślam czy go nie zakończyć.
Dziękuje wam wszystkim za komy pod tamtym rozdziałem. Kochamy was i liczymy na dużo komów ;*
Tagi: 43
Rozdział 42 „Z nami koniec”
- Nie wiem już sam. Zdradziłaś mnie. Ale ja też popełniłem błąd tak na to reagując, nie powinienem. Nie ma prawa tak się do ciebie zwracać. To co wtedy tam powiedziałem. To nie była prawda. Emocje i to wszystko, tak na raz wybuchło. Ja wcale tak nie myślę. Wręcz przeciwnie. Kocham cię, Selly. Nie będę potrafił bez ciebie żyć. Wybacz mi. Proszę. Nie chce już więcej wspominać twojej zdrady, chce o tym zapomnieć. Tak jakby tego nie było. Wiesz czemu? Bo cię kocham jak idiota. Życie bez ciebie sensu nie ma. A słowo „Kocham cię ” to, to co chce mówić ci codziennie rano, gdy będę się przy tobie budzić. Nie chce cię stracić przez jedną głupotę. Naprawdę cię kocham i nigdy nie przestanę. – mówił Justin. Po moich policzkach spływały łzy. Nie wiem, czego, czy szczęścia czy bólu. Wiem jedno i muszę mu to powiedzieć:
- Justin…, kocham cie jak szalona. Nie wiem, dlaczego, ale kocham. Żyć bez ciebie nie potrafię, ale to, co powiedziałeś strasznie boli. Jeśli się kogoś kocha nie mówi mu się takich rzeczy.
- Czyli z nami koniec? – powiedział zdołowany Justin
- Nie wiem. Nie chce by nasze dzieci wychowywały się bez ojca. – powiedziałam. Wstałam i poszłam do garderoby. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki wzięłam prysznic. Ubrałam się i pomalowałam. Wyszłam z łazienki, a na łóżku siedział Justin obok śpiącego Jasona. Podeszłam do malucha i dałam mu całusa, miałam wyjść z pokoju, gdy Justin złapał mnie za nadgarstek i powiedział:
- Gdzie idziesz, jest środek nocy?
- Nie ważne! Puść! Idę na imprezę! Na spacer! Jestem dziwką według ciebie, a ona wychodzą nocą! Puść! – powiedziałam to, ale coś mnie zakuło w sercu. Wyrwałam się i wybiegłam z domu. Szłam ulica i co kawałek drogę oświetlały mi tylko latarnie. Łzy leciały mi ciurkiem. Co miałam zrobić wybaczyć mu to tak szybko! On mi wybaczył, ale ja nie pozwolę nazywać siebie dziwką. Doszłam do jakiegoś klubu, stanęłam przed nim i myślałam, wejść czy nie. Weszłam! Podeszłam do baru i zamówiłam sobie wódki, tak kieliszek za kieliszkiem. Tańczyłam z jakimiś chłopakami, w końcu przed moimi oczami pojawiła się ciemność. Słyszałam tylko głosy krzyczące „Selena obudź się!”. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce i nagły powiew wiatru. Zabrał mnie chyba do samochodu i położył na siedzenie. Nadal nic nie widziałam wnioskowałam to wszystko ze słuchu. Auto się zatrzymało i ten ktoś wziął mnie na ręce i wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Poczułam miły dotyk kołdry. Już dalej nic nie pamiętam. Rano obudziłam się, ale nie mogłam otworzyć oczu, to chyba ze zmęczenia. Usłyszałam głosy, dochodzące zza drzwi, chyba. To było coś takiego:
- Jason, mamusia śpi, nie będziemy jej przeszkadzać.
- Ale ja chce, wpuść mnie do mamusi. Tato! – powiedział mój synek zaczynając płakać
- Tato wpuść!– odezwała się za chwilę Ashley
- Nie i bez dyskusji do swojego pokoju! – wydarł się Justin
- Ale tato! – powiedziały maluch i zaczęły płakać. Dalej już nic nie słyszałam tylko ponownie usnęłam.
Obudziłam się i otworzyłam oczy byłam w swoim ukochanym łóżku, tylko od teraz już sama. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrałam się. Wyszłam z łazienki i biorąc telefon do ręki zeszłam na dół. W kuchni siedział Justin. Podeszłam do lodówki i wzięłam sobie z niej jogurt. Usiadłam przy stole naprzeciw Jusa i zaczęłam jeść. Justin popatrzył na mnie i powiedział:
- Co to wczoraj za akcja była? Dzwonili po mnie w środku nocy żebym po ciebie przyjechał!
- I co przyjechałeś? – zapytałam
- No raczej, martwiłem się o ciebie. Nie rozumiesz wariatko, że cię kocham! – powiedział wnerwiony
- Nie rozumiem! Chyba z tego co wiem to dziwki nie są do kochania, tylko do ruchania! – powiedziałam obojętnie
- Nie chciałem tak cię nazwać. To była nieprawda! – powiedział załamany Justin
- Może i nie prawda, ale nadal boli. Choć wiesz co?! To prawda jestem dziwką, twoją osobistą i to już od roku czasu! – gdy to mówiłam do kuchni wpadł Jason z Ashley.
- A co to znacy „dziwka”? – zapytała Ashley
- Nic kochanie, nic – powiedziałam i podeszłam do nich. Maluchy rzuciły mi się od razu w ramiona. Wzięłam ich na ręce i poszłam z nimi do ich pokoju. Poukładaliśmy puzzle i graliśmy w gry dla maluchów. Świetnie się z nimi bawiłam. Pozwoliły choć na chwilę zapomnieć o tym co się stało. Przyszła pora spania Emily pomogła mi uśpić maluchy. Udało się. Poszłam więc do sypialni, wzięłam prysznic i ubrałam się w piżamkę. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justin siedzącego na łóżku. Stałam w drzwiach łazienki i patrząc się na niego zapytałam:
- Co tu robisz? Dziwki ci się zachciało? – zapytałam arogancko
- Przestań tak mówić! Rozumiem już! Powiedz wprost, że nie chcesz ze mną być, a nie mnie tak męczysz. Ta zdrada jest już dla mnie bolesna, ale jeśli się kogoś kocha powinno mu się wybaczyć błędy, ja to zrobiłem, ale ty chyba jednak mnie nie kochasz! Powiedz, że to koniec, a odejdę! – powiedział zdenerwowany Justin.
- Dobra, to koniec… męczenia cię, już dłużej nie potrafię cię tak traktować. Brakuje mi bliskości twojego ciała, tych malinowych ust. – powiedziałam i podeszłam do niego. On podniósł się i patrzył mi w oczy. Nasze twarze się zbliżyły i poczułam jego dotyk ust na moich wargach. Popchnęłam go na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Podciągnęłam jego bluzkę do góry i językiem zaczęłam jeździć po jego torsie. On włożył swoje ręce pod moją bluzkę i szybkim ruchem ściągnął ją. To samo zrobił z moimi spodniami od piżamy. Byłam naga i siedziałam na nim okrakiem. Ściągnęłam z niego spodnie i razem z nim bokserki. Zaczęłam namiętnie go całować. Nasze języki toczyły bitwę. Poczułam jak Justin wszedł we mnie. To było to, co chciałam poczuć od tamtej kłótni. On znowu we mnie był. Jęknęłam cicho i powiedział „Kocham cię Justin”. Noc spędziłam wspaniale, nad ranem dopiero usnęliśmy. Obudziłam się w objęciach Justin. Był cały odkryty i było widać jego blady tyłek. Przykryłam go kołdrą i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrała się.Wyszłam z łazienki i podeszłam do Justina. Dałam mu buziaka, a on odwzajemnił go, uśmiechając się. Położył się na mnie, a ja zaczęłam się śmiać. Pocałował mnie namiętnie. Do sypialni wpadły dzieciaki. Justin leżał na mnie całkiem nagi przykryłam go szybko kołdrą i zapytałam dzieci:
- Co wy tu robicie łobuzy?
- Przyszliśmy ci powiedzieć, ze Emily zabiera nas na plac zabaw. – powiedziały, a za chwilę w drzwiach do sypialni stała Emily. I kto jeszcze? Emi, gdy to zobaczyła zabrała dzieciaki i poszła na ten plac zabaw. Ja popatrzyłam na Justina i zaczęłam się śmiać. Uspokoiłam się trochę i powiedziałam:
- Ubierz się, bo jeszcze może znowu ktoś przyjdzie- powiedziałam dałam mu całusa i poszłam na dół.
Weszłam do kuchni i wzięłam z lodówki jogurt. Usiadałam przy stole i zaczęłam go jeść. Do kuchni wpadł Justin i usiadł obok mnie mówiąc:
- Skarbie, kocham cię – powiedział i dał mi namiętnego buziaka.
- Tak wiem, ale jak mnie kochasz to zrób śniadanie, bo serkiem się nie najem. – powiedziałam i dałam mu całusa
- Oj nie wiem, nie wiem. Nie zasługujesz!
- Nie przespałam całej nocy i ty tu mówisz, że nie zasługuje na śniadanie od ciebie.
- No dobrze kotku. – powiedział i podszedł do lodówki. Wyjął frukty i coś zaczął robić. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Myśląc, że to Emi poszłam szybko je otworzyć. W drzwiach zobaczyłam…
__________________________________________________
Mało jakoś komentarzy ostatnio, dlatego rozdział dopiero teraz.
Mały szantażyk w takim razie:
11 komentarzy = NN
Kochamy was i czekamy na komy :* ♥
- Nie wiem już sam. Zdradziłaś mnie. Ale ja też popełniłem błąd tak na to reagując, nie powinienem. Nie ma prawa tak się do ciebie zwracać. To co wtedy tam powiedziałem. To nie była prawda. Emocje i to wszystko, tak na raz wybuchło. Ja wcale tak nie myślę. Wręcz przeciwnie. Kocham cię, Selly. Nie będę potrafił bez ciebie żyć. Wybacz mi. Proszę. Nie chce już więcej wspominać twojej zdrady, chce o tym zapomnieć. Tak jakby tego nie było. Wiesz czemu? Bo cię kocham jak idiota. Życie bez ciebie sensu nie ma. A słowo „Kocham cię ” to, to co chce mówić ci codziennie rano, gdy będę się przy tobie budzić. Nie chce cię stracić przez jedną głupotę. Naprawdę cię kocham i nigdy nie przestanę. – mówił Justin. Po moich policzkach spływały łzy. Nie wiem, czego, czy szczęścia czy bólu. Wiem jedno i muszę mu to powiedzieć:
- Justin…, kocham cie jak szalona. Nie wiem, dlaczego, ale kocham. Żyć bez ciebie nie potrafię, ale to, co powiedziałeś strasznie boli. Jeśli się kogoś kocha nie mówi mu się takich rzeczy.
- Czyli z nami koniec? – powiedział zdołowany Justin
- Nie wiem. Nie chce by nasze dzieci wychowywały się bez ojca. – powiedziałam. Wstałam i poszłam do garderoby. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki wzięłam prysznic. Ubrałam się i pomalowałam. Wyszłam z łazienki, a na łóżku siedział Justin obok śpiącego Jasona. Podeszłam do malucha i dałam mu całusa, miałam wyjść z pokoju, gdy Justin złapał mnie za nadgarstek i powiedział:
- Gdzie idziesz, jest środek nocy?
- Nie ważne! Puść! Idę na imprezę! Na spacer! Jestem dziwką według ciebie, a ona wychodzą nocą! Puść! – powiedziałam to, ale coś mnie zakuło w sercu. Wyrwałam się i wybiegłam z domu. Szłam ulica i co kawałek drogę oświetlały mi tylko latarnie. Łzy leciały mi ciurkiem. Co miałam zrobić wybaczyć mu to tak szybko! On mi wybaczył, ale ja nie pozwolę nazywać siebie dziwką. Doszłam do jakiegoś klubu, stanęłam przed nim i myślałam, wejść czy nie. Weszłam! Podeszłam do baru i zamówiłam sobie wódki, tak kieliszek za kieliszkiem. Tańczyłam z jakimiś chłopakami, w końcu przed moimi oczami pojawiła się ciemność. Słyszałam tylko głosy krzyczące „Selena obudź się!”. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce i nagły powiew wiatru. Zabrał mnie chyba do samochodu i położył na siedzenie. Nadal nic nie widziałam wnioskowałam to wszystko ze słuchu. Auto się zatrzymało i ten ktoś wziął mnie na ręce i wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Poczułam miły dotyk kołdry. Już dalej nic nie pamiętam. Rano obudziłam się, ale nie mogłam otworzyć oczu, to chyba ze zmęczenia. Usłyszałam głosy, dochodzące zza drzwi, chyba. To było coś takiego:
- Jason, mamusia śpi, nie będziemy jej przeszkadzać.
- Ale ja chce, wpuść mnie do mamusi. Tato! – powiedział mój synek zaczynając płakać
- Tato wpuść!– odezwała się za chwilę Ashley
- Nie i bez dyskusji do swojego pokoju! – wydarł się Justin
- Ale tato! – powiedziały maluch i zaczęły płakać. Dalej już nic nie słyszałam tylko ponownie usnęłam.
Obudziłam się i otworzyłam oczy byłam w swoim ukochanym łóżku, tylko od teraz już sama. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrałam się. Wyszłam z łazienki i biorąc telefon do ręki zeszłam na dół. W kuchni siedział Justin. Podeszłam do lodówki i wzięłam sobie z niej jogurt. Usiadłam przy stole naprzeciw Jusa i zaczęłam jeść. Justin popatrzył na mnie i powiedział:
- Co to wczoraj za akcja była? Dzwonili po mnie w środku nocy żebym po ciebie przyjechał!
- I co przyjechałeś? – zapytałam
- No raczej, martwiłem się o ciebie. Nie rozumiesz wariatko, że cię kocham! – powiedział wnerwiony
- Nie rozumiem! Chyba z tego co wiem to dziwki nie są do kochania, tylko do ruchania! – powiedziałam obojętnie
- Nie chciałem tak cię nazwać. To była nieprawda! – powiedział załamany Justin
- Może i nie prawda, ale nadal boli. Choć wiesz co?! To prawda jestem dziwką, twoją osobistą i to już od roku czasu! – gdy to mówiłam do kuchni wpadł Jason z Ashley.
- A co to znacy „dziwka”? – zapytała Ashley
- Nic kochanie, nic – powiedziałam i podeszłam do nich. Maluchy rzuciły mi się od razu w ramiona. Wzięłam ich na ręce i poszłam z nimi do ich pokoju. Poukładaliśmy puzzle i graliśmy w gry dla maluchów. Świetnie się z nimi bawiłam. Pozwoliły choć na chwilę zapomnieć o tym co się stało. Przyszła pora spania Emily pomogła mi uśpić maluchy. Udało się. Poszłam więc do sypialni, wzięłam prysznic i ubrałam się w piżamkę. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justin siedzącego na łóżku. Stałam w drzwiach łazienki i patrząc się na niego zapytałam:
- Co tu robisz? Dziwki ci się zachciało? – zapytałam arogancko
- Przestań tak mówić! Rozumiem już! Powiedz wprost, że nie chcesz ze mną być, a nie mnie tak męczysz. Ta zdrada jest już dla mnie bolesna, ale jeśli się kogoś kocha powinno mu się wybaczyć błędy, ja to zrobiłem, ale ty chyba jednak mnie nie kochasz! Powiedz, że to koniec, a odejdę! – powiedział zdenerwowany Justin.
- Dobra, to koniec… męczenia cię, już dłużej nie potrafię cię tak traktować. Brakuje mi bliskości twojego ciała, tych malinowych ust. – powiedziałam i podeszłam do niego. On podniósł się i patrzył mi w oczy. Nasze twarze się zbliżyły i poczułam jego dotyk ust na moich wargach. Popchnęłam go na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Podciągnęłam jego bluzkę do góry i językiem zaczęłam jeździć po jego torsie. On włożył swoje ręce pod moją bluzkę i szybkim ruchem ściągnął ją. To samo zrobił z moimi spodniami od piżamy. Byłam naga i siedziałam na nim okrakiem. Ściągnęłam z niego spodnie i razem z nim bokserki. Zaczęłam namiętnie go całować. Nasze języki toczyły bitwę. Poczułam jak Justin wszedł we mnie. To było to, co chciałam poczuć od tamtej kłótni. On znowu we mnie był. Jęknęłam cicho i powiedział „Kocham cię Justin”. Noc spędziłam wspaniale, nad ranem dopiero usnęliśmy. Obudziłam się w objęciach Justin. Był cały odkryty i było widać jego blady tyłek. Przykryłam go kołdrą i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrała się.Wyszłam z łazienki i podeszłam do Justina. Dałam mu buziaka, a on odwzajemnił go, uśmiechając się. Położył się na mnie, a ja zaczęłam się śmiać. Pocałował mnie namiętnie. Do sypialni wpadły dzieciaki. Justin leżał na mnie całkiem nagi przykryłam go szybko kołdrą i zapytałam dzieci:
- Co wy tu robicie łobuzy?
- Przyszliśmy ci powiedzieć, ze Emily zabiera nas na plac zabaw. – powiedziały, a za chwilę w drzwiach do sypialni stała Emily. I kto jeszcze? Emi, gdy to zobaczyła zabrała dzieciaki i poszła na ten plac zabaw. Ja popatrzyłam na Justina i zaczęłam się śmiać. Uspokoiłam się trochę i powiedziałam:
- Ubierz się, bo jeszcze może znowu ktoś przyjdzie- powiedziałam dałam mu całusa i poszłam na dół.
Weszłam do kuchni i wzięłam z lodówki jogurt. Usiadałam przy stole i zaczęłam go jeść. Do kuchni wpadł Justin i usiadł obok mnie mówiąc:
- Skarbie, kocham cię – powiedział i dał mi namiętnego buziaka.
- Tak wiem, ale jak mnie kochasz to zrób śniadanie, bo serkiem się nie najem. – powiedziałam i dałam mu całusa
- Oj nie wiem, nie wiem. Nie zasługujesz!
- Nie przespałam całej nocy i ty tu mówisz, że nie zasługuje na śniadanie od ciebie.
- No dobrze kotku. – powiedział i podszedł do lodówki. Wyjął frukty i coś zaczął robić. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Myśląc, że to Emi poszłam szybko je otworzyć. W drzwiach zobaczyłam…
__________________________________________________
Mało jakoś komentarzy ostatnio, dlatego rozdział dopiero teraz.
Mały szantażyk w takim razie:
11 komentarzy = NN
Kochamy was i czekamy na komy :* ♥
Tagi: 42
Rozdział 41 „Z nami i tak koniec”
2 lata później (Tak zaczynamy drugą część opowiadania)
Czy Justin się dowiedział o mojej zdradzie? Nie i mam nadzieje, że się nigdy nie dowie. Kontakty z Chazem i Christiną po naszym ślubie urwały się. Widujemy się bardzo rzadko, bo Chaz i Christina postanowili zamieszkać w Kanadzie.
Nasze dzieci są już duże. Mają dwa i pół roku. Chodzą, mówią. Są bardzo kochane. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła.
Co do ślubu, wszyscy później się jeszcze bawili. Moja i Justina mama przyjechały później do nas i zrobiły nam awanturę. Trochę byliśmy z nimi pokłóceni, ale teraz wszystko jest już dobrze.
Nie do końca, sumienie cały czas mnie dręczy. Cały czas nie wiem, co mam zrobić. W końcu zdradziłam Justina. Będę musiała mu to kiedyś powiedzieć. Ale jak na razie wolę tego nie robić. Naprawdę go kocham!
Rano
Oczami Justina
Leżymy sobie z Selly w łóżku. Nasze szkraby jeszcze śpią. Jestem szczęśliwy, że mogę mieć ich przy sobie. Wszystkich.
- Justin?! – zapytała mnie, Selly
- Co kochanie?
- Wiesz, że cię kocham?
- Jasne, że wiem i ja ciebie też- pocałowałem ją namiętnie w usta. Leżałem na niej. Włożyłem ręce pod jej koszulkę. Poczułem jak przechodzi przez jej ciało gęsia skórka. Ściągnąłem z niej piżamę. Ona nie była lepsza. Rozebrała mnie z bokserek. Leżałem w iąż na niej całując jej rozpalone ciało. Usłyszałem z jej ust tylko jedno słowo „Gumka”. Wyciągnąłem ją z szuflady i założyłem. Seks z prezerwatywami nie był tak przyjemny jak bez. Lecz był postawiony warunek, albo z prezerwatywami, albo w ogóle. To co miałem wybrać? Wszedłem w nią. Ona jęknęła… Zmęczony padłem na łóżko. Objąłem ja i bawiłem się jej włosami. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Wyszedłem z sypialni i przyłożyłem telefon do ucha i nie patrząc nawet, kto to dzwoni. Powiedziałem:
- Słucham?
- Hej stary, mam dla ciebie wiadomość – powiedział najebany Chaz, bo to on do mnie zdzwonił. Nigdy jeszcze nie widziałem go opitego o tej porze.
- No co znowu? – zapytałem wkurwiony
- Pamiętasz twoje wesele? Poszedłeś wtedy do hotelu i zostałem na plaży tylko ja i twoja Selena. Przespałem się wtedy z nią na plaży. Była świetna! – powiedział zadowolony Chaz
- Co kurwa?! Jak to?! Dobra spierdalaj, nie chce mi się z tobą gadać! – rozłączyłem się i powiedziałem: „Kurwa!”
Oczami Seleny
Justin wyszedł z pokoju i coś tam cały czas krzyczy przez ten telefon. Ciekawe, co mogło się stać? Końcowe słowo to „Kurwa!”, po tym Justin wparował do pokoju i rzucił iPhonem o ścianę. Wstałam z łóżka i chciałam do niego podejść, ale on mnie wyprzedził. Podszedł i powiedział:
- Ty kurwo! Szmato pierdolona! Co ty sobie wyobrażasz?! – powiedział za łzami w oczach
- Justin, nie wiem o czym mówisz – powiedziałam zdziwiona.
- Nie wiesz?! Przespałaś się z moim najlepszym kumplem, dziwko! Dlaczego on?! Przecież to chłopak twojej przyjaciółki! Szmato! Pieprzyłaś się z moim przyjacielem na własnym ślubie, pieprzona dziwko!
- To nie tak jak myślisz!
- A wiesz, co myślę?! Kurwa z ciebie i tyle! Nie warta niczego! Niczego!
- A ty niby jesteś czegoś wart?! Zachowujesz się jak męska kurwa! Przespałeś się z trzema, jak nie więcej, dziwkami podczas naszego związku, wybaczyłam ci to, choć nie wiem czemu! Popełniasz masę błędów, które ci wybaczam! Wiesz, dlaczego? Ja ci powiem! Bo cię kocham, idioto!
- Zamknij się szmato! Kurwo jebana! Teraz ja mówię! – powiedział wkurwiony Justin. Zaczęłam się go bać.
- Nie masz prawa tak mówić!
- Szmato! Kurwo! Jak mogłaś?! – rzucił się na mnie i zaczął namiętnie całować. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Oderwałam się od niego i powiedziałam:
- To był błąd, ale ty popełniasz teraz większy! Myślałam, że mnie kochasz! Ale nie, bo osoby, które się kocha, tak się nie nazywa. Tylko nie wiem czemu, kocham cię! – wydarłam się, choć ostatnie dwa słowa powiedziałam bardzo cicho.
- Ja ciebie też, kurwo!
- Justin…- do oczu napłynęły mi łzy, nie mogłam dokończyć. On objął mnie i powiedział:
- Nie płacz, dziwko – jak on mógł? Wyrwałam się z jego objęć i spoliczkowałam go mówiąc:
- Wynoś się z tego pokoju skurwysynie! – wskazałam na drzwi. On oszołomiony uderzeniem wyszedł z pokoju, a ja padłam na łóżko i kontynuowałam płacz. Osoba, którą kocham nazywa mnie dziwką. Dlaczego go nadal kocham? Tyle razy skrzywdził, a to uczucie pozostało. Nie chce ze mnie zniknąć. Kocham go, idiotka ze mnie! Kocham największego skurwysyna na planecie! Pragnę największego dupka na świecie! Mam dzieci z... kurwa nie wiem jak o powiedzieć. Mam z nim dzieci i tyle! Myślenie przerwało ciche pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je, stał w nich Justin. To znaczy kopia Justina, czyli Jason. Wzięłam go na ręce i przytuliłam, szepcąc do ucha:
- Jesteś jedynym mężczyzną, którego CHCE kochać- i pocałowałam go w główkę. Był naprawdę zadziwiająco podobny do Justina. Miał nawet tą samą fryzurę. Oby jednak nie odziedziczył po nim charakterku. Mały odpowiedział:
- Mamusiu nie płać, kocham cie.
- Ja ciebie też skarbie – powiedziałam i położyłam go na łóżku obok mnie i razem wtuleni w siebie usnęliśmy. Obudził mnie ciepły dotyk. Znałam go. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina, tak jak myślałam. Miał zaszklone oczy, ale zbytnio się tym nie przejęłam i odwróciłam się do Jasona, nie zwracając uwagi na Justina. Uklęknął obok łóżka i zaczął smyrać mnie po plecach. Powiedziałam:
- Idź stąd, nie chce cie widzieć. – choć tak naprawdę chciałam się teraz w niego wtulić i powiedzieć „Kocham cie”, ale to bez znaczenia, bo z nami i tak koniec. Tak naprawdę to ja go zdradziłam i powinnam o niego walczyć. Tylko nie po tym, co powiedział. Myślę, że to koniec. On mi nigdy tego nie wybaczy, a ja… zasłużyłam na to, w końcu go zdradziłam, tak? Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie potrafię o niego teraz walczyć.
- Kochanie, przepraszam – powiedział Justin, a ja nie odwracając się do niego powiedziałam:
- Nie masz za co. Zasłużyłam na takie traktowanie. A i Justin z nami to koniec? – zapytałam
- Nie wiem już sam. Zdradziłaś mnie. Ale ja też popełniłem błąd tak na to reagując, nie powinienem. Nie ma prawa tak się do ciebie zwracać. To co wtedy tam powiedziałem. To nie była prawda. Emocje i to wszystko, tak na raz wybuchło. Ja wcale tak nie myślę. Wręcz przeciwnie. Kocham cię, Selly. Nie będę potrafił bez ciebie żyć. Wybacz mi. Proszę. Nie chce już więcej wspominać twojej zdrady, chce o tym zapomnieć. Tak jakby tego nie było. Wiesz czemu? Bo cię kocham jak idiota. Życie bez ciebie sensu nie ma. A słowo „Kocham cię ” to, to co chce mówić ci codziennie rano, gdy będę się przy tobie budzić. Nie chce cię stracić przez jedną głupotę. Naprawdę cię kocham i nigdy nie przestanę. – mówił Justin. Po moich policzkach spływały łzy. Nie wiem, czego, czy szczęścia czy bólu. Wiem jedno i muszę mu to powiedzieć:
- Justin…
2 lata później (Tak zaczynamy drugą część opowiadania)
Czy Justin się dowiedział o mojej zdradzie? Nie i mam nadzieje, że się nigdy nie dowie. Kontakty z Chazem i Christiną po naszym ślubie urwały się. Widujemy się bardzo rzadko, bo Chaz i Christina postanowili zamieszkać w Kanadzie.
Nasze dzieci są już duże. Mają dwa i pół roku. Chodzą, mówią. Są bardzo kochane. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła.
Co do ślubu, wszyscy później się jeszcze bawili. Moja i Justina mama przyjechały później do nas i zrobiły nam awanturę. Trochę byliśmy z nimi pokłóceni, ale teraz wszystko jest już dobrze.
Nie do końca, sumienie cały czas mnie dręczy. Cały czas nie wiem, co mam zrobić. W końcu zdradziłam Justina. Będę musiała mu to kiedyś powiedzieć. Ale jak na razie wolę tego nie robić. Naprawdę go kocham!
Rano
Oczami Justina
Leżymy sobie z Selly w łóżku. Nasze szkraby jeszcze śpią. Jestem szczęśliwy, że mogę mieć ich przy sobie. Wszystkich.
- Justin?! – zapytała mnie, Selly
- Co kochanie?
- Wiesz, że cię kocham?
- Jasne, że wiem i ja ciebie też- pocałowałem ją namiętnie w usta. Leżałem na niej. Włożyłem ręce pod jej koszulkę. Poczułem jak przechodzi przez jej ciało gęsia skórka. Ściągnąłem z niej piżamę. Ona nie była lepsza. Rozebrała mnie z bokserek. Leżałem w iąż na niej całując jej rozpalone ciało. Usłyszałem z jej ust tylko jedno słowo „Gumka”. Wyciągnąłem ją z szuflady i założyłem. Seks z prezerwatywami nie był tak przyjemny jak bez. Lecz był postawiony warunek, albo z prezerwatywami, albo w ogóle. To co miałem wybrać? Wszedłem w nią. Ona jęknęła… Zmęczony padłem na łóżko. Objąłem ja i bawiłem się jej włosami. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Wyszedłem z sypialni i przyłożyłem telefon do ucha i nie patrząc nawet, kto to dzwoni. Powiedziałem:
- Słucham?
- Hej stary, mam dla ciebie wiadomość – powiedział najebany Chaz, bo to on do mnie zdzwonił. Nigdy jeszcze nie widziałem go opitego o tej porze.
- No co znowu? – zapytałem wkurwiony
- Pamiętasz twoje wesele? Poszedłeś wtedy do hotelu i zostałem na plaży tylko ja i twoja Selena. Przespałem się wtedy z nią na plaży. Była świetna! – powiedział zadowolony Chaz
- Co kurwa?! Jak to?! Dobra spierdalaj, nie chce mi się z tobą gadać! – rozłączyłem się i powiedziałem: „Kurwa!”
Oczami Seleny
Justin wyszedł z pokoju i coś tam cały czas krzyczy przez ten telefon. Ciekawe, co mogło się stać? Końcowe słowo to „Kurwa!”, po tym Justin wparował do pokoju i rzucił iPhonem o ścianę. Wstałam z łóżka i chciałam do niego podejść, ale on mnie wyprzedził. Podszedł i powiedział:
- Ty kurwo! Szmato pierdolona! Co ty sobie wyobrażasz?! – powiedział za łzami w oczach
- Justin, nie wiem o czym mówisz – powiedziałam zdziwiona.
- Nie wiesz?! Przespałaś się z moim najlepszym kumplem, dziwko! Dlaczego on?! Przecież to chłopak twojej przyjaciółki! Szmato! Pieprzyłaś się z moim przyjacielem na własnym ślubie, pieprzona dziwko!
- To nie tak jak myślisz!
- A wiesz, co myślę?! Kurwa z ciebie i tyle! Nie warta niczego! Niczego!
- A ty niby jesteś czegoś wart?! Zachowujesz się jak męska kurwa! Przespałeś się z trzema, jak nie więcej, dziwkami podczas naszego związku, wybaczyłam ci to, choć nie wiem czemu! Popełniasz masę błędów, które ci wybaczam! Wiesz, dlaczego? Ja ci powiem! Bo cię kocham, idioto!
- Zamknij się szmato! Kurwo jebana! Teraz ja mówię! – powiedział wkurwiony Justin. Zaczęłam się go bać.
- Nie masz prawa tak mówić!
- Szmato! Kurwo! Jak mogłaś?! – rzucił się na mnie i zaczął namiętnie całować. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Oderwałam się od niego i powiedziałam:
- To był błąd, ale ty popełniasz teraz większy! Myślałam, że mnie kochasz! Ale nie, bo osoby, które się kocha, tak się nie nazywa. Tylko nie wiem czemu, kocham cię! – wydarłam się, choć ostatnie dwa słowa powiedziałam bardzo cicho.
- Ja ciebie też, kurwo!
- Justin…- do oczu napłynęły mi łzy, nie mogłam dokończyć. On objął mnie i powiedział:
- Nie płacz, dziwko – jak on mógł? Wyrwałam się z jego objęć i spoliczkowałam go mówiąc:
- Wynoś się z tego pokoju skurwysynie! – wskazałam na drzwi. On oszołomiony uderzeniem wyszedł z pokoju, a ja padłam na łóżko i kontynuowałam płacz. Osoba, którą kocham nazywa mnie dziwką. Dlaczego go nadal kocham? Tyle razy skrzywdził, a to uczucie pozostało. Nie chce ze mnie zniknąć. Kocham go, idiotka ze mnie! Kocham największego skurwysyna na planecie! Pragnę największego dupka na świecie! Mam dzieci z... kurwa nie wiem jak o powiedzieć. Mam z nim dzieci i tyle! Myślenie przerwało ciche pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je, stał w nich Justin. To znaczy kopia Justina, czyli Jason. Wzięłam go na ręce i przytuliłam, szepcąc do ucha:
- Jesteś jedynym mężczyzną, którego CHCE kochać- i pocałowałam go w główkę. Był naprawdę zadziwiająco podobny do Justina. Miał nawet tą samą fryzurę. Oby jednak nie odziedziczył po nim charakterku. Mały odpowiedział:
- Mamusiu nie płać, kocham cie.
- Ja ciebie też skarbie – powiedziałam i położyłam go na łóżku obok mnie i razem wtuleni w siebie usnęliśmy. Obudził mnie ciepły dotyk. Znałam go. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina, tak jak myślałam. Miał zaszklone oczy, ale zbytnio się tym nie przejęłam i odwróciłam się do Jasona, nie zwracając uwagi na Justina. Uklęknął obok łóżka i zaczął smyrać mnie po plecach. Powiedziałam:
- Idź stąd, nie chce cie widzieć. – choć tak naprawdę chciałam się teraz w niego wtulić i powiedzieć „Kocham cie”, ale to bez znaczenia, bo z nami i tak koniec. Tak naprawdę to ja go zdradziłam i powinnam o niego walczyć. Tylko nie po tym, co powiedział. Myślę, że to koniec. On mi nigdy tego nie wybaczy, a ja… zasłużyłam na to, w końcu go zdradziłam, tak? Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie potrafię o niego teraz walczyć.
- Kochanie, przepraszam – powiedział Justin, a ja nie odwracając się do niego powiedziałam:
- Nie masz za co. Zasłużyłam na takie traktowanie. A i Justin z nami to koniec? – zapytałam
- Nie wiem już sam. Zdradziłaś mnie. Ale ja też popełniłem błąd tak na to reagując, nie powinienem. Nie ma prawa tak się do ciebie zwracać. To co wtedy tam powiedziałem. To nie była prawda. Emocje i to wszystko, tak na raz wybuchło. Ja wcale tak nie myślę. Wręcz przeciwnie. Kocham cię, Selly. Nie będę potrafił bez ciebie żyć. Wybacz mi. Proszę. Nie chce już więcej wspominać twojej zdrady, chce o tym zapomnieć. Tak jakby tego nie było. Wiesz czemu? Bo cię kocham jak idiota. Życie bez ciebie sensu nie ma. A słowo „Kocham cię ” to, to co chce mówić ci codziennie rano, gdy będę się przy tobie budzić. Nie chce cię stracić przez jedną głupotę. Naprawdę cię kocham i nigdy nie przestanę. – mówił Justin. Po moich policzkach spływały łzy. Nie wiem, czego, czy szczęścia czy bólu. Wiem jedno i muszę mu to powiedzieć:
- Justin…
Tagi: 41
Rozdział 40 „Spierdalaj”
Limuzyna podjechała pod plażę i zobaczyłam tam to. W oddali widać było Justina i nasze dzieci, trzymane przez Emily. Stanęłam przed plażą i z uśmiechem na twarzy podążyłam w stronę ukochanego. Wszyscy wstali. Podeszłam do niego pocałowałam i zaczęło się. Ksiądz rozpoczął ceremonię…
- Justinie Bieberze czy zostanie moim mężem? – zapytałam
- Seleno Gomez czy zostaniesz moją żoną? – zapytał Justin. Równocześnie odpowiedzieliśmy „Tak” i założyliśmy sobie obrączki (http://www.apart.pl/pl/obraczki,c,1,3,126). Poleć znajomym Wszyscy potem poszliśmy na weselę, które też odbywało się na plaży. Niestety Emily i dzieci poszli od razu do hotelu.
Wszyscy bawili się świetnie. Zrobiło się późno. Justin był strasznie nawalony, więc Kenny zaprowadził go do pokoju w hotelu. Impreza trwała jeszcze długo. Tańczyłam właśnie z Chazem, bo Christina poszła już spać. Taniec się skończył, a Chaz złapał mnie za nadgarstek i prowadził gdzieś brzegiem morza. Zatrzymał się i załapał mnie w tali przybliżając się do mnie. Chciałam się wyrwać, ale był bardzo silny. Zaczęłam wołać o pomoc, wtedy zaczął mnie całować. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Upadliśmy na piasek. I zaczęliśmy się namiętnie całować. Chaz ściągnął ze mnie sukienkę, a ja z niego garnitur. Leżał na mnie już całkiem nagi. Całował mnie po moim nagim ciele. Odwzajemniałam jego każdy pocałunek, każde dotknięcie. Był wspaniały. Jego twarz oświetlał tylko blask księżyca. Robił to tak delikatnie i z czułością. Wszedł w mnie, a ja tylko lekko jęknęłam. Doszliśmy do mojego punkt kulminacyjnego, a ja wydarłam się na cały głos. On zakrył swoją dłonią moją buzię…
Zmęczeni upadliśmy na piasek. Słyszałam jego szybki i nierówny oddech. Spojrzałam się w niebo pełne gwiazd i przypomniałam sobie o Justinie. Odwróciłam się w stronę Chaza i walnęłam go z całej siły w twarz mówiąc:
- Jak Justin się o tym dowie, to nie masz, po co żyć. A teraz lepiej wracaj do swojej dziewczyny i zapomnijmy o tej całej sytuacji. – założyłam na siebie sukienkę. Wtedy Chaz powiedział:
- Jak mam zapomnieć o najlepszym seksie w moim życiu. Justin miał rację jesteś w tym niezła.
- Co kurwa powiedziałeś?! Nie chce cię więcej na oczy widzieć szmaciarzu. Zdradziłeś swoją dziewczynę!
- A ty swojego męża i co? – zapytał zadowolony Chaz. Chyba sprawiało mu to satysfakcję. Ze łzami w oczach powiedziałam ostanie słowo „Spierdalaj” i zaczęłam biec plaża, płacząc. Wbiegłam do hotelu cała zapłakana. Na moje nieszczęście w drzwiach od naszego pokoju stał Kenny. Zapytał się:
- Selena co się stało? Nie było cię przez długi czas. Martwiłem się, że coś ci się stało. Dlaczego płaczesz?
- Kenny nie mam ochoty o tym rozmawiać. Popełniłam błąd w swoim życiu.
- Co? Mówisz o ślubie?
- Nie ślub to najlepsze, co mnie spotkało, jeszcze do tego z Justinem. Chodzi o coś innego, ale naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. – powiedział i rozryczałam się. Szybko weszłam do pokoju, gdzie słodko spał Justin. Popatrzyłam się na niego i zaczęłam ryczeć jak głupia. Swoim płaczem obudziłam Justin. Gdy tylko zobaczyłam, że się przebudza szybko wbiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Zjechałam po nich i usiadłam na podłodze. Justin dobijał się do łazienki, ale nie chciałam go wpuścić. Cały czas ryczałam. Justin nie dawał mi spokoju. Bezustannie walił w drzwi i krzyczał, żebym go wpuściła. W końcu wstałam i otworzyłam drzwi. Justin wbiegł do łazienki. Gdy mnie zobaczył, był przerażony. Zaczął się mnie wypytywać:
- Selly, skarbie co się stało? Kochanie powiedz coś proszę. – mówi, ale ja się nic nie odzywałam.- Kochanie powiedz coś. Czy ktoś ci coś zrobił? Zbije tego sukinsyna, który ci to zrobił. Selena powiedz coś. – już nie mówił, krzyczał
- Justin… przytul mnie. – powiedziałam nabierając duży oddech, a on podszedł do mnie i przytulił. Czułam jego miłość. Ja tylko położyłam głowę na jego ramieniu i powiedziałam:
- Kocham cię. Nie zostawiaj mnie nigdy.
- Ja też cię kocham i nigdy, ale to nigdy cię nie zostawię. Przyrzekam.- powiedział i popatrzył mi prosto w oczy. Ja tylko go pocałowałam i dalej przytulałam. Nie chciałam go stracić. Justin wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na łóżku. Leżałam, a on czegoś szukał w szafie. W końcu wydusiłam z siebie słowa:
- Justin, czego szukasz? – nie mogłam mówić do niego kochanie bolało by mnie to.
- Pakuje ciuchy, jedziemy do domu. – powiedział zdenerwowany
- Jak to? Do domu? Do New York?
- Tak kochanie do domu.
- Ale dlaczego? – zapytałam zdenerwowana, myślałam, że już wie
- Bo tak, nie mam ochoty tu siedzieć i patrzeć jak zalewasz się łzami – powiedział przejęty
- Ale Justin. Jedziesz sam? Zostawiasz mnie tu?
- Nie skarbie jedziesz ze mną. Nie mógłbym cie tu zostawić. – powiedział i podszedł do mnie przytulając mnie. Bałam się, że mnie tu zostawi, że wie. Pomogłam mu się spakować. W końcu się udało. Z walizkami wyszliśmy z pokoju, gdzie stał Kenny i Chaz. Popatrzyłam się na niego złowrogo chciał porozmawiać z Justinem, ale ja szybko pociągnęłam go za sobą i zjechaliśmy windą na dół. Wysiedliśmy z niej i zobaczyliśmy tłumy paparazzi. Justin powiedział, że wyjdziemy tylnim wyjściem i tak zrobiliśmy. Czekała tam na nas już limuzyna. Wsiedliśmy do niej, siedziała już w niej Emily z dziećmi. Odjechaliśmy z pod hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.
Siedzieliśmy już w naszym prywatny samolocie. Połowa drogi za nami. Justin cały czas się mnie wypytywał, co się stało dzisiejszej nocy. Nic mu nie powiedziałam. W końcu dał sobie spokój.
Podróż minęła szybko. Byliśmy już w NY i jechaliśmy do naszego domu. Wysiadłam z samochodu i biorąc na ręce Ashley, a Emily Jasona poszłyśmy do domu. Położyłyśmy dzieci w łóżeczku, a one szybko usnęły. Siedziałam u nich w pokoju długo i wpatrywałam się w moje maluchy, myśląc. Dzieci i Justin to najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu. Choć teraz mogę to wszystko stracić. Przez jedną głupią noc. Jestem ciekawa, co wtedy chciał Chaz. Może powiedzieć prawdę. Nie wiem, co mam zrobić. Wiem tylko jedno, Justin nie może się o tym dowiedzieć. Nie przeżyłabym straty Justina. To byłby mój koniec. Do pokoiku wszedł Jus i usiadł na kanapie przytulając mnie. Wyszeptał mi do ucha tylko jedno słowo „Miłość”. Co to miało znaczyć? Dręczyło mnie to słowo. Później już nic nie powiedział tylko z grobową miną wpatrywał się we mnie. Zadałam sobie pytanie „Może on wiem?”. Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Przebrałam się w inne ciuchy i wyszłam na taras wpatrując się w nasz ogród. Łza spłynęła po moim policzku. Usłyszałam jak drzwi od sypialni się otwierają. Szybko wytarłam łzę i odwróciłam się. W pokoju stał Justin. Podszedł do mnie i powiedział:
- Teraz już wiem na 100%. – powiedział
- Co wiesz? – zapytałam przerażona, ale chciałam to ukryć
- Że kocham cię jak szalony i nie potrafię bez ciebie żyć. Nawet to piętnaście minut, które cie przy mnie nie było, były samotne. Jesteś moją muzą.
- Justin. Kocham cie. Jak szalona, kocham. Rozumiesz?
- Rozumiem, mam to samo. Tą chorobę podobno nazywają Miłością. – powiedział i pocałował mnie. Wtedy już wiedziałam, co miało znaczyć to u dzieci w pokoju.
Obawiałam się. Strach cały czas dawał za wygraną. Każde jego tajemnicze słowo zbliżało mnie do prawdy. Bałam się. Cholernie się bałam…
2 lata później (Tak zaczynamy drugą część opowiadania)
Czy Justin się dowiedział o mojej zdradzie? Nie i mam nadzieje, że się nigdy nie dowie. Kontakty z Chazem i Christiną po naszym ślubie urwały się. Widujemy się bardzo rzadko, bo Chaz i Christina postanowili zamieszkać w Kanadzie.
Nasze dzieci są już duże. Mają dwa i pół roku. Chodzą, mówią. Są bardzo kochane. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła.
Co do ślubu, wszyscy później się jeszcze bawili. Moja i Justina mama przyjechały później do nas i zrobiły nam awanturę. Trochę byliśmy z nimi pokłóceni, ale teraz wszystko jest już dobrze.
Nie do końca, sumienie cały czas mnie dręczy. Cały czas nie wiem, co mam zrobić. W końcu zdradziłam Justina. Będę musiała mu to kiedyś powiedzieć. Ale jak na razie wolę tego nie robić. Naprawdę go kocham!
Limuzyna podjechała pod plażę i zobaczyłam tam to. W oddali widać było Justina i nasze dzieci, trzymane przez Emily. Stanęłam przed plażą i z uśmiechem na twarzy podążyłam w stronę ukochanego. Wszyscy wstali. Podeszłam do niego pocałowałam i zaczęło się. Ksiądz rozpoczął ceremonię…
- Justinie Bieberze czy zostanie moim mężem? – zapytałam
- Seleno Gomez czy zostaniesz moją żoną? – zapytał Justin. Równocześnie odpowiedzieliśmy „Tak” i założyliśmy sobie obrączki (http://www.apart.pl/pl/obraczki,c,1,3,126). Poleć znajomym Wszyscy potem poszliśmy na weselę, które też odbywało się na plaży. Niestety Emily i dzieci poszli od razu do hotelu.
Wszyscy bawili się świetnie. Zrobiło się późno. Justin był strasznie nawalony, więc Kenny zaprowadził go do pokoju w hotelu. Impreza trwała jeszcze długo. Tańczyłam właśnie z Chazem, bo Christina poszła już spać. Taniec się skończył, a Chaz złapał mnie za nadgarstek i prowadził gdzieś brzegiem morza. Zatrzymał się i załapał mnie w tali przybliżając się do mnie. Chciałam się wyrwać, ale był bardzo silny. Zaczęłam wołać o pomoc, wtedy zaczął mnie całować. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Upadliśmy na piasek. I zaczęliśmy się namiętnie całować. Chaz ściągnął ze mnie sukienkę, a ja z niego garnitur. Leżał na mnie już całkiem nagi. Całował mnie po moim nagim ciele. Odwzajemniałam jego każdy pocałunek, każde dotknięcie. Był wspaniały. Jego twarz oświetlał tylko blask księżyca. Robił to tak delikatnie i z czułością. Wszedł w mnie, a ja tylko lekko jęknęłam. Doszliśmy do mojego punkt kulminacyjnego, a ja wydarłam się na cały głos. On zakrył swoją dłonią moją buzię…
Zmęczeni upadliśmy na piasek. Słyszałam jego szybki i nierówny oddech. Spojrzałam się w niebo pełne gwiazd i przypomniałam sobie o Justinie. Odwróciłam się w stronę Chaza i walnęłam go z całej siły w twarz mówiąc:
- Jak Justin się o tym dowie, to nie masz, po co żyć. A teraz lepiej wracaj do swojej dziewczyny i zapomnijmy o tej całej sytuacji. – założyłam na siebie sukienkę. Wtedy Chaz powiedział:
- Jak mam zapomnieć o najlepszym seksie w moim życiu. Justin miał rację jesteś w tym niezła.
- Co kurwa powiedziałeś?! Nie chce cię więcej na oczy widzieć szmaciarzu. Zdradziłeś swoją dziewczynę!
- A ty swojego męża i co? – zapytał zadowolony Chaz. Chyba sprawiało mu to satysfakcję. Ze łzami w oczach powiedziałam ostanie słowo „Spierdalaj” i zaczęłam biec plaża, płacząc. Wbiegłam do hotelu cała zapłakana. Na moje nieszczęście w drzwiach od naszego pokoju stał Kenny. Zapytał się:
- Selena co się stało? Nie było cię przez długi czas. Martwiłem się, że coś ci się stało. Dlaczego płaczesz?
- Kenny nie mam ochoty o tym rozmawiać. Popełniłam błąd w swoim życiu.
- Co? Mówisz o ślubie?
- Nie ślub to najlepsze, co mnie spotkało, jeszcze do tego z Justinem. Chodzi o coś innego, ale naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. – powiedział i rozryczałam się. Szybko weszłam do pokoju, gdzie słodko spał Justin. Popatrzyłam się na niego i zaczęłam ryczeć jak głupia. Swoim płaczem obudziłam Justin. Gdy tylko zobaczyłam, że się przebudza szybko wbiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Zjechałam po nich i usiadłam na podłodze. Justin dobijał się do łazienki, ale nie chciałam go wpuścić. Cały czas ryczałam. Justin nie dawał mi spokoju. Bezustannie walił w drzwi i krzyczał, żebym go wpuściła. W końcu wstałam i otworzyłam drzwi. Justin wbiegł do łazienki. Gdy mnie zobaczył, był przerażony. Zaczął się mnie wypytywać:
- Selly, skarbie co się stało? Kochanie powiedz coś proszę. – mówi, ale ja się nic nie odzywałam.- Kochanie powiedz coś. Czy ktoś ci coś zrobił? Zbije tego sukinsyna, który ci to zrobił. Selena powiedz coś. – już nie mówił, krzyczał
- Justin… przytul mnie. – powiedziałam nabierając duży oddech, a on podszedł do mnie i przytulił. Czułam jego miłość. Ja tylko położyłam głowę na jego ramieniu i powiedziałam:
- Kocham cię. Nie zostawiaj mnie nigdy.
- Ja też cię kocham i nigdy, ale to nigdy cię nie zostawię. Przyrzekam.- powiedział i popatrzył mi prosto w oczy. Ja tylko go pocałowałam i dalej przytulałam. Nie chciałam go stracić. Justin wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na łóżku. Leżałam, a on czegoś szukał w szafie. W końcu wydusiłam z siebie słowa:
- Justin, czego szukasz? – nie mogłam mówić do niego kochanie bolało by mnie to.
- Pakuje ciuchy, jedziemy do domu. – powiedział zdenerwowany
- Jak to? Do domu? Do New York?
- Tak kochanie do domu.
- Ale dlaczego? – zapytałam zdenerwowana, myślałam, że już wie
- Bo tak, nie mam ochoty tu siedzieć i patrzeć jak zalewasz się łzami – powiedział przejęty
- Ale Justin. Jedziesz sam? Zostawiasz mnie tu?
- Nie skarbie jedziesz ze mną. Nie mógłbym cie tu zostawić. – powiedział i podszedł do mnie przytulając mnie. Bałam się, że mnie tu zostawi, że wie. Pomogłam mu się spakować. W końcu się udało. Z walizkami wyszliśmy z pokoju, gdzie stał Kenny i Chaz. Popatrzyłam się na niego złowrogo chciał porozmawiać z Justinem, ale ja szybko pociągnęłam go za sobą i zjechaliśmy windą na dół. Wysiedliśmy z niej i zobaczyliśmy tłumy paparazzi. Justin powiedział, że wyjdziemy tylnim wyjściem i tak zrobiliśmy. Czekała tam na nas już limuzyna. Wsiedliśmy do niej, siedziała już w niej Emily z dziećmi. Odjechaliśmy z pod hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.
Siedzieliśmy już w naszym prywatny samolocie. Połowa drogi za nami. Justin cały czas się mnie wypytywał, co się stało dzisiejszej nocy. Nic mu nie powiedziałam. W końcu dał sobie spokój.
Podróż minęła szybko. Byliśmy już w NY i jechaliśmy do naszego domu. Wysiadłam z samochodu i biorąc na ręce Ashley, a Emily Jasona poszłyśmy do domu. Położyłyśmy dzieci w łóżeczku, a one szybko usnęły. Siedziałam u nich w pokoju długo i wpatrywałam się w moje maluchy, myśląc. Dzieci i Justin to najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu. Choć teraz mogę to wszystko stracić. Przez jedną głupią noc. Jestem ciekawa, co wtedy chciał Chaz. Może powiedzieć prawdę. Nie wiem, co mam zrobić. Wiem tylko jedno, Justin nie może się o tym dowiedzieć. Nie przeżyłabym straty Justina. To byłby mój koniec. Do pokoiku wszedł Jus i usiadł na kanapie przytulając mnie. Wyszeptał mi do ucha tylko jedno słowo „Miłość”. Co to miało znaczyć? Dręczyło mnie to słowo. Później już nic nie powiedział tylko z grobową miną wpatrywał się we mnie. Zadałam sobie pytanie „Może on wiem?”. Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Przebrałam się w inne ciuchy i wyszłam na taras wpatrując się w nasz ogród. Łza spłynęła po moim policzku. Usłyszałam jak drzwi od sypialni się otwierają. Szybko wytarłam łzę i odwróciłam się. W pokoju stał Justin. Podszedł do mnie i powiedział:
- Teraz już wiem na 100%. – powiedział
- Co wiesz? – zapytałam przerażona, ale chciałam to ukryć
- Że kocham cię jak szalony i nie potrafię bez ciebie żyć. Nawet to piętnaście minut, które cie przy mnie nie było, były samotne. Jesteś moją muzą.
- Justin. Kocham cie. Jak szalona, kocham. Rozumiesz?
- Rozumiem, mam to samo. Tą chorobę podobno nazywają Miłością. – powiedział i pocałował mnie. Wtedy już wiedziałam, co miało znaczyć to u dzieci w pokoju.
Obawiałam się. Strach cały czas dawał za wygraną. Każde jego tajemnicze słowo zbliżało mnie do prawdy. Bałam się. Cholernie się bałam…
2 lata później (Tak zaczynamy drugą część opowiadania)
Czy Justin się dowiedział o mojej zdradzie? Nie i mam nadzieje, że się nigdy nie dowie. Kontakty z Chazem i Christiną po naszym ślubie urwały się. Widujemy się bardzo rzadko, bo Chaz i Christina postanowili zamieszkać w Kanadzie.
Nasze dzieci są już duże. Mają dwa i pół roku. Chodzą, mówią. Są bardzo kochane. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła.
Co do ślubu, wszyscy później się jeszcze bawili. Moja i Justina mama przyjechały później do nas i zrobiły nam awanturę. Trochę byliśmy z nimi pokłóceni, ale teraz wszystko jest już dobrze.
Nie do końca, sumienie cały czas mnie dręczy. Cały czas nie wiem, co mam zrobić. W końcu zdradziłam Justina. Będę musiała mu to kiedyś powiedzieć. Ale jak na razie wolę tego nie robić. Naprawdę go kocham!
Tagi: 40
Rozdział 39 „Śmierć”
Otoczyły mnie tłumy fotoreporterów. Zadawali różne pytania, ale miałam ich w dupie. Nagle ktoś wyciągnął mnie z tłumu, był to Justin. Przyjechał tu wcześniej, bo chciał pożegnać się z Miley. Zgodziłam się na to, bo w ostatnim czasie bardzo przeżył jej śmierć. A co do Justina, wtedy na wyspie wbiegłam w ostatniej chwili do łazienki, bo Justin miał się już się pociąć. Uratowałam go, już drugi raz. Tak go kocham, a on znowu mi chciał to zrobić. Nie wracam do tego tematu przy Justinie, bo jest na siebie samego zły, że chciał coś takiego zrobić. Od tamtego czasu między nami jest jeszcze lepiej, niż wcześniej. Dzieci są u mamy Justina i szybko nam ich chyba nie odda. Jest zapatrzona w nie, jak w obrazek. Za to my z Justinem dzięki temu mamy więcej czasu dla siebie. Z rozmyśleń wyrwał mnie Justin, bo właśnie wchodziliśmy do kaplicy.
Pogrzeb minął szybko. Ja z Justinem właśnie jedziemy do domu. Jus prowadził w ciszy samochód, jednak przerwał ją mój telefon odebrałam go i powiedziałam:
- Tak?
- Hej, Selly tu Christina.
- Hej kochanie! Co tam u was?
- A nic nowego. Wróciliśmy właśnie z Chazem do NY. Bo wiesz, że byliśmy w Kanadzie?
- No coś mi się tam obiło o uszy. A dawno się nie odzywałaś. Musimy się spotkać, może jutro, bo dziś to raczej nie? – zapytałam i spojrzałam się na Justina z uśmiechem na twarzy.
- Tak to dobry pomysł! To jutro pod centrum handlowym na Manhattanie?
- Okey, to do jutro. Będę o 16. Buziaki – zakończyłam rozmowę. Wtedy znowu zapadła niezręczna cisza. Podjechaliśmy pod dom. Justin wjechało garażu. Wysiedliśmy z auta i podążyliśmy do domu. Justin usiadł od razu na kanapie. Ja jednak poszłam do kuchni, by zrobić obiad. W lodówce nic nie było, więc poszłam do salonu i usiadłam obok Justina, przytulając go. On nawet mnie nie obiją, a ja się zapytałam:
- Kochanie, co ci jest?
- Nic skarbie. Nic
- Widzę, że ci coś jest kochanie.
- Nie naprawdę nic, tylko się zamyśliłem. – Powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Tak twój uśmiech jest piękny, ale pocałunki jeszcze piękniejsze. – powiedziałam z lekką iluzją
- Ja wiem, ale nie masz, co na nie liczyć kocie – uśmiechnął się znowu
- Ale kocie- powiedziałam z kaprysem
- Nie ma, „ale”. Koniec z buziakami.
- Jak to? Twoje usta są takie soczyste. Smakują jak malinki. Nie rób mi tego. – powiedziałam z przekonaniem
- Zrobię ci to, bo liczę na coś więcej, nie tylko na buziaki. Pragnę cię, twojego ciała, twojej bliskości.
- Kocham cię, jak mi to robisz- powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Za chwilę Justin leżał już na mnie, a ja powoli traciłam swoją garderobę. Justin całowała moje nagie ciało. Zaczął od mojej szyi i schodził coraz niżej i niżej. Wtedy przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam namiętnie całować. Za chwilę Justin też był nagi. Bez przerywania cały czas się całowaliśmy. Wtedy ktoś zadzwonił dzwonkiem. Spojrzeliśmy się na siebie i powiedzieliśmy po cichu, że nie otwieramy i czekaliśmy, aż ten ktoś sobie pójdzie. Nie udało się dzwonek bezustannie dzwonił. Justin wstał i rzucił mi koc, a sam założył szybko bokserki i spodnie. Pobiegł otworzyć drzwi. A ja owinięta w koc szybko poszłam na górę do sypialni i walnęłam się na łóżko. Słyszałam jak Justin głośno z kimś rozmawia. Nie chciało mi się ubierać, więc zostałam w pokoju. Byłam strasznie zmęczona. Nie wiem, kiedy, ale usnęłam.
Rano obudził mnie „czyjś” oddech wędrujący po moim ciele. Odwróciłam się z zamkniętymi oczami do Justina i pocałowałam go szybko. Otworzyłam oczy i zobaczyłam minę Justina, zapytałam:
- Co jest kochanie?
- Hej – buziak-, czemu ten pocałunek był taki krótki, liczyłem na coś więcej.
- Ty zawsze liczysz na coś więcej – powiedziałam z uśmiechem na twarzy
- No przecież. Takie pocałunki to dzieci sobie w przedszkolu dają. A ja mam już 18. O… i jeszcze narzeczoną u mego boku. Może niedługo żonę?
- Co powtórz?
- Żonę. Myślałem tak wczoraj o tym jak sobie usnęłaś. –powiedział z wyrzutami sumienia
- Żonę? Jak to, ja nic nie wiem.
- Bo właśnie ci o tym mówię. To tak, mam dwie propozycje. Pierwsza ślub na plaży na Balii. Druga nie ma drugiej, musisz się zgodzić na pierwszą. – powiedział z swoim pięknym uśmiechem
- No nie wiem. To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego? Co się zmieniło? Nie kochasz mnie?
- Nic się nie zmieniło, kocham cię jak kochałam wcześniej. Tylko nie wiem czy będziesz chciał się ze mną ożenić, bo wiesz…
- Co się stało? – zapytał zaniepokojony Justin
- Jestem w ciąży Justin. Uprawiamy seks bez zabezpieczeń i tak wyszło.
- Jak to? To zmienia postać rzeczy. – powiedział zdziwiony Justin
- Co przepraszam? Co to ma znaczyć kochanie?
- No teraz to tym bardziej chce się z tobą ożenić. – powiedział zadowolony – to ile ma nasze dziecko?
- To był żart głuptasie. Ale ślub to bardzo dobry pomysł. Chce być oficjalnie twoją żoną Justin. Kocham cię – powiedziałam i zaczęłam go namiętnie całować. On przerwał i powiedział:
- Ale nie będziemy mieli dziecka? – zapytał dla upewnienia
- Nie, nie będziemy, kochanie. – powiedziałam zadowolona
- To dobrze, bo już się obawiałem. Na razie nie chce mieć więcej dzieci, ale później to się zobaczy.
- No ja też. A co oznacza „później to się zobaczy”? Nie chce mieć więcej dzieci. Te mi wystarczą.
- Dobrze kochanie jak sobie życzysz. – powiedział i zaczął mnie całować. Za chwilę Justin już na mnie siedział okrakiem. I całował mój nagi brzuch. Łaskotało mnie to, więc śmiałam się. Justin nie mógł wytrzymać mojego śmiechu i pocałował mnie w usta, przerywając mój śmiech. Wbij swój język do mojej buzi i postanowił toczyć bitwę z moim. Ściągnęłam z niego bokserki, bo tylko to miał na sobie i miał już we mnie wejść, gdy obróciłam go i usiadłam na nim mówiąc:
- Bez prezerwatyw nie ma seksu, kocie – i zrobiłam minę smutnego pieska. On się tylko na mnie popatrzył i nic nie mówiąc zrzucił mnie z siebie i zaczął czegoś szukać w szufladzie. Ja leżałam na łóżku i przyglądałam się mu, co robi, co chwila wydając z siebie krótki śmieszek. Zaczął coś gadać:
- Kurwa, gdzie to jest?
- O czym mówisz kochanie? – zapytała prawie wybuchając śmiechem
- O gumkach!
- Co? A no tak były w tej szufladzie! Wyrzuciłam je! Myślałam, że nie będą potrzebne. – powiedziałam i wybuchłam śmiechem. Justin popatrzył się na mnie z miną zabójcy i rzucił się na mnie. Ja nie przestawałam się śmiać. On zaczął mnie całować po nagim ciele. Ja w przerwie od śmiechu wydusiłam tylko z siebie:
- Justin zgłoszę to, jako gwałt.
- Trudno. I tak cię kocham i cię pragnę. Bo wczoraj jakoś usnęłaś. – powiedział zbulwersowany Justin
- Justin! – zaczęłam się wydzierać przez śmiech – Kochanie!
- Słucham skarbie?!
- Zostaw mnie, proszę!
- Nie, nie mogę! – powiedział żartobliwe. Zaczęłam go całować po szyi, łaskotało go to, więc nie poddawałam się. W końcu udało mi się wyrwać i wbiegłam szybko do łazienki. Poszłam pod prysznic i umyłam ciało i włosy. Później pomalowałam się i wysuszyłam włosy. Na szczęście z łazienki było przejście do garderoby, więc poszłam sobie po ciuchy i ubrałam się. Gdy wyszłam z łazienki Justin leżał na łóżku i patrzył się w sufit. Położyłam się na nim i zapytałam:
- O czym myślisz kotku?
- O tobie, i o twoim ciele – zaczął mnie całować, wyrwałam się od niego i powiedziałam:
- Okrutny jesteś, idę na dół coś zjeść – wychodziłam z pokoju i wtedy Justin powiedział:
- Idę z tobą, poczekaj. – szybko wstał z łóżka i łapiąc się za ręce zeszliśmy na dół. Weszłam do kuchni i przypomniało mi się, że nie ma nic do jedzenia. Zebrałam Justina i pojechaliśmy na zakupy. Śniadanie zjedliśmy na mieście. Później poszłam na spotkanie z Christiną. Bawiłam się z nią świetnie. Stęskniłam się za moją Christ. Do domu wróciłam późno, ale Justin na mnie czekał. Po moim powrocie ustaliliśmy z Jusem datę ślubu i wszystkie szczegóły. Ślub ma się odbyć 17 marca, czyli za trzy miesiące. Tak, mamy już styczeń jak to szybko minęło sylwestra spędziliśmy jeszcze na wyspie, ale bez żadnej zabawy. Justin był zbytnio zrozpaczony. Ale jedno jest pewne, teraz już wszystko będzie dobrze. Będę żoną Justina Biebera…
3 miesiące później
Dziś dzień ślubu cała moja i Justina rodzina są już na Bali. Wszyscy szykują się do ślubu. Jestem zestresowana, tak jak i Justin. Widać to po nim. Za dwie godziny zostanę żoną mojego kochanego Justina. Nie wiem jak określić moje szczęście. Wiem jedno, na pewno nie zapomnę tego dnia do końca życia. Przyszły już makijażystka i fryzjer. Jedna robi mi makijaż, druga fryzurę. Ogólnie jest duże zamieszanie. Martwię się tylko, żeby fotoreporterzy nie zepsuli tej chwili. Podobno będzie pełno ochroniarzy i w ogóle. Lecz wszystko może się zdarzyć, w końcu ślub odbędzie się na plaży. Makijaż już gotowy, fryzura też, zostało mi jeszcze 45 minut. Założyłam sukienkę. Byłam gotowa. Czekałam już tylko na limuzynę, która zaraz podjechała. Wsiadłam do niej i zaczęłam swoją podróż do szczęścia z Justinem. Niestety nie widziałam się z nim potem, bo on pojechał już na plażę i tam miał na mnie czekać. Jak w tych wszystkich filmach. Ale ja uważam, że moje życie jest lepsze od filmu. Nigdy bym się z nikim nie zamieniła.
Limuzyna podjechała pod plażę i zobaczyłam tam…
Beznadziejny rozdział wiem, że się na mnie zawiodłyście, bo pisze beznadziejnie. Powinnam chyba zakończyć to pisanie, bo się tylko ośmieszam.
I tak, trochę przeskoczyłyśmy, ale mamy dużo pomysłów i
WAŻNE OGŁOSZENIE!!!
A więc tak. Pojawi się jeszcze ostatni rozdział pierwszej części bloga. Zaczynamy pisać już drugą. Myślimy, że nadal będziecie czytać te wypociny.
Dzięki wszystkim za komy pod ostatnim rozdziałem i czekamy na dużo więcej pod tym.
Kochamy was :*
Otoczyły mnie tłumy fotoreporterów. Zadawali różne pytania, ale miałam ich w dupie. Nagle ktoś wyciągnął mnie z tłumu, był to Justin. Przyjechał tu wcześniej, bo chciał pożegnać się z Miley. Zgodziłam się na to, bo w ostatnim czasie bardzo przeżył jej śmierć. A co do Justina, wtedy na wyspie wbiegłam w ostatniej chwili do łazienki, bo Justin miał się już się pociąć. Uratowałam go, już drugi raz. Tak go kocham, a on znowu mi chciał to zrobić. Nie wracam do tego tematu przy Justinie, bo jest na siebie samego zły, że chciał coś takiego zrobić. Od tamtego czasu między nami jest jeszcze lepiej, niż wcześniej. Dzieci są u mamy Justina i szybko nam ich chyba nie odda. Jest zapatrzona w nie, jak w obrazek. Za to my z Justinem dzięki temu mamy więcej czasu dla siebie. Z rozmyśleń wyrwał mnie Justin, bo właśnie wchodziliśmy do kaplicy.
Pogrzeb minął szybko. Ja z Justinem właśnie jedziemy do domu. Jus prowadził w ciszy samochód, jednak przerwał ją mój telefon odebrałam go i powiedziałam:
- Tak?
- Hej, Selly tu Christina.
- Hej kochanie! Co tam u was?
- A nic nowego. Wróciliśmy właśnie z Chazem do NY. Bo wiesz, że byliśmy w Kanadzie?
- No coś mi się tam obiło o uszy. A dawno się nie odzywałaś. Musimy się spotkać, może jutro, bo dziś to raczej nie? – zapytałam i spojrzałam się na Justina z uśmiechem na twarzy.
- Tak to dobry pomysł! To jutro pod centrum handlowym na Manhattanie?
- Okey, to do jutro. Będę o 16. Buziaki – zakończyłam rozmowę. Wtedy znowu zapadła niezręczna cisza. Podjechaliśmy pod dom. Justin wjechało garażu. Wysiedliśmy z auta i podążyliśmy do domu. Justin usiadł od razu na kanapie. Ja jednak poszłam do kuchni, by zrobić obiad. W lodówce nic nie było, więc poszłam do salonu i usiadłam obok Justina, przytulając go. On nawet mnie nie obiją, a ja się zapytałam:
- Kochanie, co ci jest?
- Nic skarbie. Nic
- Widzę, że ci coś jest kochanie.
- Nie naprawdę nic, tylko się zamyśliłem. – Powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Tak twój uśmiech jest piękny, ale pocałunki jeszcze piękniejsze. – powiedziałam z lekką iluzją
- Ja wiem, ale nie masz, co na nie liczyć kocie – uśmiechnął się znowu
- Ale kocie- powiedziałam z kaprysem
- Nie ma, „ale”. Koniec z buziakami.
- Jak to? Twoje usta są takie soczyste. Smakują jak malinki. Nie rób mi tego. – powiedziałam z przekonaniem
- Zrobię ci to, bo liczę na coś więcej, nie tylko na buziaki. Pragnę cię, twojego ciała, twojej bliskości.
- Kocham cię, jak mi to robisz- powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Za chwilę Justin leżał już na mnie, a ja powoli traciłam swoją garderobę. Justin całowała moje nagie ciało. Zaczął od mojej szyi i schodził coraz niżej i niżej. Wtedy przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam namiętnie całować. Za chwilę Justin też był nagi. Bez przerywania cały czas się całowaliśmy. Wtedy ktoś zadzwonił dzwonkiem. Spojrzeliśmy się na siebie i powiedzieliśmy po cichu, że nie otwieramy i czekaliśmy, aż ten ktoś sobie pójdzie. Nie udało się dzwonek bezustannie dzwonił. Justin wstał i rzucił mi koc, a sam założył szybko bokserki i spodnie. Pobiegł otworzyć drzwi. A ja owinięta w koc szybko poszłam na górę do sypialni i walnęłam się na łóżko. Słyszałam jak Justin głośno z kimś rozmawia. Nie chciało mi się ubierać, więc zostałam w pokoju. Byłam strasznie zmęczona. Nie wiem, kiedy, ale usnęłam.
Rano obudził mnie „czyjś” oddech wędrujący po moim ciele. Odwróciłam się z zamkniętymi oczami do Justina i pocałowałam go szybko. Otworzyłam oczy i zobaczyłam minę Justina, zapytałam:
- Co jest kochanie?
- Hej – buziak-, czemu ten pocałunek był taki krótki, liczyłem na coś więcej.
- Ty zawsze liczysz na coś więcej – powiedziałam z uśmiechem na twarzy
- No przecież. Takie pocałunki to dzieci sobie w przedszkolu dają. A ja mam już 18. O… i jeszcze narzeczoną u mego boku. Może niedługo żonę?
- Co powtórz?
- Żonę. Myślałem tak wczoraj o tym jak sobie usnęłaś. –powiedział z wyrzutami sumienia
- Żonę? Jak to, ja nic nie wiem.
- Bo właśnie ci o tym mówię. To tak, mam dwie propozycje. Pierwsza ślub na plaży na Balii. Druga nie ma drugiej, musisz się zgodzić na pierwszą. – powiedział z swoim pięknym uśmiechem
- No nie wiem. To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego? Co się zmieniło? Nie kochasz mnie?
- Nic się nie zmieniło, kocham cię jak kochałam wcześniej. Tylko nie wiem czy będziesz chciał się ze mną ożenić, bo wiesz…
- Co się stało? – zapytał zaniepokojony Justin
- Jestem w ciąży Justin. Uprawiamy seks bez zabezpieczeń i tak wyszło.
- Jak to? To zmienia postać rzeczy. – powiedział zdziwiony Justin
- Co przepraszam? Co to ma znaczyć kochanie?
- No teraz to tym bardziej chce się z tobą ożenić. – powiedział zadowolony – to ile ma nasze dziecko?
- To był żart głuptasie. Ale ślub to bardzo dobry pomysł. Chce być oficjalnie twoją żoną Justin. Kocham cię – powiedziałam i zaczęłam go namiętnie całować. On przerwał i powiedział:
- Ale nie będziemy mieli dziecka? – zapytał dla upewnienia
- Nie, nie będziemy, kochanie. – powiedziałam zadowolona
- To dobrze, bo już się obawiałem. Na razie nie chce mieć więcej dzieci, ale później to się zobaczy.
- No ja też. A co oznacza „później to się zobaczy”? Nie chce mieć więcej dzieci. Te mi wystarczą.
- Dobrze kochanie jak sobie życzysz. – powiedział i zaczął mnie całować. Za chwilę Justin już na mnie siedział okrakiem. I całował mój nagi brzuch. Łaskotało mnie to, więc śmiałam się. Justin nie mógł wytrzymać mojego śmiechu i pocałował mnie w usta, przerywając mój śmiech. Wbij swój język do mojej buzi i postanowił toczyć bitwę z moim. Ściągnęłam z niego bokserki, bo tylko to miał na sobie i miał już we mnie wejść, gdy obróciłam go i usiadłam na nim mówiąc:
- Bez prezerwatyw nie ma seksu, kocie – i zrobiłam minę smutnego pieska. On się tylko na mnie popatrzył i nic nie mówiąc zrzucił mnie z siebie i zaczął czegoś szukać w szufladzie. Ja leżałam na łóżku i przyglądałam się mu, co robi, co chwila wydając z siebie krótki śmieszek. Zaczął coś gadać:
- Kurwa, gdzie to jest?
- O czym mówisz kochanie? – zapytała prawie wybuchając śmiechem
- O gumkach!
- Co? A no tak były w tej szufladzie! Wyrzuciłam je! Myślałam, że nie będą potrzebne. – powiedziałam i wybuchłam śmiechem. Justin popatrzył się na mnie z miną zabójcy i rzucił się na mnie. Ja nie przestawałam się śmiać. On zaczął mnie całować po nagim ciele. Ja w przerwie od śmiechu wydusiłam tylko z siebie:
- Justin zgłoszę to, jako gwałt.
- Trudno. I tak cię kocham i cię pragnę. Bo wczoraj jakoś usnęłaś. – powiedział zbulwersowany Justin
- Justin! – zaczęłam się wydzierać przez śmiech – Kochanie!
- Słucham skarbie?!
- Zostaw mnie, proszę!
- Nie, nie mogę! – powiedział żartobliwe. Zaczęłam go całować po szyi, łaskotało go to, więc nie poddawałam się. W końcu udało mi się wyrwać i wbiegłam szybko do łazienki. Poszłam pod prysznic i umyłam ciało i włosy. Później pomalowałam się i wysuszyłam włosy. Na szczęście z łazienki było przejście do garderoby, więc poszłam sobie po ciuchy i ubrałam się. Gdy wyszłam z łazienki Justin leżał na łóżku i patrzył się w sufit. Położyłam się na nim i zapytałam:
- O czym myślisz kotku?
- O tobie, i o twoim ciele – zaczął mnie całować, wyrwałam się od niego i powiedziałam:
- Okrutny jesteś, idę na dół coś zjeść – wychodziłam z pokoju i wtedy Justin powiedział:
- Idę z tobą, poczekaj. – szybko wstał z łóżka i łapiąc się za ręce zeszliśmy na dół. Weszłam do kuchni i przypomniało mi się, że nie ma nic do jedzenia. Zebrałam Justina i pojechaliśmy na zakupy. Śniadanie zjedliśmy na mieście. Później poszłam na spotkanie z Christiną. Bawiłam się z nią świetnie. Stęskniłam się za moją Christ. Do domu wróciłam późno, ale Justin na mnie czekał. Po moim powrocie ustaliliśmy z Jusem datę ślubu i wszystkie szczegóły. Ślub ma się odbyć 17 marca, czyli za trzy miesiące. Tak, mamy już styczeń jak to szybko minęło sylwestra spędziliśmy jeszcze na wyspie, ale bez żadnej zabawy. Justin był zbytnio zrozpaczony. Ale jedno jest pewne, teraz już wszystko będzie dobrze. Będę żoną Justina Biebera…
3 miesiące później
Dziś dzień ślubu cała moja i Justina rodzina są już na Bali. Wszyscy szykują się do ślubu. Jestem zestresowana, tak jak i Justin. Widać to po nim. Za dwie godziny zostanę żoną mojego kochanego Justina. Nie wiem jak określić moje szczęście. Wiem jedno, na pewno nie zapomnę tego dnia do końca życia. Przyszły już makijażystka i fryzjer. Jedna robi mi makijaż, druga fryzurę. Ogólnie jest duże zamieszanie. Martwię się tylko, żeby fotoreporterzy nie zepsuli tej chwili. Podobno będzie pełno ochroniarzy i w ogóle. Lecz wszystko może się zdarzyć, w końcu ślub odbędzie się na plaży. Makijaż już gotowy, fryzura też, zostało mi jeszcze 45 minut. Założyłam sukienkę. Byłam gotowa. Czekałam już tylko na limuzynę, która zaraz podjechała. Wsiadłam do niej i zaczęłam swoją podróż do szczęścia z Justinem. Niestety nie widziałam się z nim potem, bo on pojechał już na plażę i tam miał na mnie czekać. Jak w tych wszystkich filmach. Ale ja uważam, że moje życie jest lepsze od filmu. Nigdy bym się z nikim nie zamieniła.
Limuzyna podjechała pod plażę i zobaczyłam tam…
Beznadziejny rozdział wiem, że się na mnie zawiodłyście, bo pisze beznadziejnie. Powinnam chyba zakończyć to pisanie, bo się tylko ośmieszam.
I tak, trochę przeskoczyłyśmy, ale mamy dużo pomysłów i
WAŻNE OGŁOSZENIE!!!
A więc tak. Pojawi się jeszcze ostatni rozdział pierwszej części bloga. Zaczynamy pisać już drugą. Myślimy, że nadal będziecie czytać te wypociny.
Dzięki wszystkim za komy pod ostatnim rozdziałem i czekamy na dużo więcej pod tym.
Kochamy was :*
Tagi: 39
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz